piątek, 11 stycznia 2013

Odurzający zapach wrzosów...

Lekki wiatr kołysał wysokimi wrzosami, które pokrywały niewielką polanę. W powietrzu unosił się przyjemny, orzeźwiający aromat. Wokół panowała cisza przerywana tylko świergotami niewielkich ptaków i cykanie podobnych do koników polnych owadów. Tylko od czasu do czasu w pewnej odległości od nich przebiegł szary zająć uzbrojony w małe rogi. Hipnotyzujący bezruch uspokajał wprowadzając senną atmosferę.
Smoczyca leżała na grzebiecie, a jej kolorowe skrzydła rozpostarte były szeroko, na jednym z nich leżała Sir'ca nie przejmując się tym, że jej ciało pokrywa się złotym pyłem. Było dosyć ciepło, dlatego pędy pokrywające ciało driady skurczyły się i przybrały postać krótkiej sukienki. Patrzyły w niebo przyglądając się gwiazdom i dwóm malowniczym księżycom, obydwie pogrążone głęboko w myślach. Czasem Baldis przenosiła je do tej krainy, gdzie spędziły wcześniej wiele spokojnych lat. Wolała jednak nie robić tego zbyt często z obawy by nie naprowadzić kogoś niepowołanego na jakikolwiek ślad podróży między światami, by mógł posiąść tą umiejętność. Ale kiedy życie im dokuczało, a ich myśli spowite były ciemnymi chmurami, nigdzie indziej nie wypoczywały lepiej. Driada westchnęła ciężko i zawierciła się niespokojnie, smoczyca spojrzała na nią troskliwie.
-"O czym myślisz, Stokrotko?"- Sir'ca usiadła i spojrzała na wrzosową polanę.
- O wszystkim... a tak naprawdę o niczym. W głowie już mi się od tego wszystkiego kołuje, Konwalio. najpierw Ermon, później Malgran... Zupełnie nie wiem co mam robić. A teraz następne nieszczęście... Martwię się o Jivreg'a i o Eldara. O Arsi również, mimo że ona nigdy nie pokaże słabości. Nie rozumiem co takiego mogło się wydarzyć, że oni wszyscy odeszli. Chyba lepiej w ogóle nie myśleć.- Spojrzała na smoczycę i uśmiechnęła się smutno.
- "Dlatego jesteśmy tutaj, Stokrotko. By zebrać myśli, uspokoić oddechy i dusze. Bo później nie będzie nas na to stać... Musimy im pomóc."
- Wiem... tylko czasami się zastanawiam ile jeszcze złego spotka tą rodzinę. Czy mało już wycierpieli?
- "Nie nam to oceniać. A jeśli chodzi o Malgrana... Znasz moje zdanie."- Driada skinęła potakująco głową.-"Musimy wracać. Już czas..."
Sir'ca wstała, otrzepała się z złotego pyłu i poczekała, aż Baldis ułoży odpowiednio wszystkie pióra. Przyzwyczaiła się do przesadnego dbania swojej smoczycy o urodę i nie narzekała, wiedziała że Konwalia tego nienawidzi. Kiedy były gotowe, usadowiła się wygodnie na jej karku i poklepała lekko po szyi dając znać, że jest gotowa. Zamknęła oczy.
Otuliła ich miękka ciemność, chwila bezdechu...
Pierwsze co poczuły to zimno, Sir'ca od razu wyczuła jak pędy rośliny tworzące jej ubiór wydłużają się i gęstnieją. Mroźne płatki śniegu ukłuły drobnymi igiełkami skórę i w momencie osiadły na piórach. Baldis szybko ruszyła w kierunku frontowych drzwi, nie zamierzała dzisiaj moknąć. Masywne skrzydło otworzyło się z cichym szmerem, a one weszły do środka niepewne jakie wieści czekają na ich powrót...





[http://nell-fallcard.deviantart.com/art/Green-Wisper-43224581]


Imię: Sir’ca
Wiek: 850 lat
Płeć: Kobieta
Rasa: Driada
Pochodzenie: Las Driad
Opis wyglądu: Zamiast włosów, brwi i rzęs ma delikatne, zielone pióra. Posiada zgrabną sylwetkę, pod skórą wyraźnie zarysowują się mięśnie, które doskonale ze sobą współgrają, co widać kiedy driada się porusza. Dodaje jej mnóstwo wdzięku i płynności w ruchach. Nie można o niej powiedzieć, że jest 'wychudzona' czy 'zabiedzona'. Bije od niej witalność i naturalne piękno. Ubrana w sukienkę splecioną z delikatnych pędów roślin, które dostosowują się do warunków panujących wokół. W łaźni pędy się kurczą tworząc skąpy kostium, natomiast zimą robią się szczelniejsze i wydłużają by stworzyć długą, ciepłą sukienkę. Kiedy robi się chłodno, zakłada miękkie buty zrobione z materiału, które uszczelnia roślinnym woskiem. Latem natomiast i wiosną w czasie ciepłych dni, wszędzie chodzi na boso.
Umiejętności: Od najmłodszych lat, małym driadom przekazuje się wiedzę na temat wszelkiego rodzaju roślin, ziół, mchów, porostów i grzybów. Uczą się jak przygotowywać różne wywary, ale również maści i różnego rodzaju proszki, które mają najrozmaitsze działanie, potrafią zarówno leczyć jak i zabijać, .  Doskonale strzela z łuku, co również jest podstawową umiejętnością każdej driady. Sir'cę często można spotkać na skraju lasu, gdzie ćwiczy tą umiejętność by nie wyjść z wprawy. Potrafi skradać się nawet w gęstych zaroślach nie robiąc przy tym hałasu. Las nie jest jej obcy, dzięki czemu potrafi podejść wiele istot nie wzbudzając ich podejrzeń i pozostaje niewidoczna do samego końca.
Broń: Łuk i Magia Wody i Natury.
Zdolności Specjalne: Doskonale komunikuje się z ptakami, które są jej informatorami w lesie i nie tylko.
Charakter: Wesoła i pomocna, nigdy nie odmawia w potrzebie innym, żyjąc zgodnie z zasadą panującą w jej wiosce mówiącą o tym, że nikt nie jest tak naprawdę sam i każdy może zwrócić się o pomoc, kiedy tego potrzebuje. Bardzo łatwo nawiązuje znajomości i fascynuje ją wszystko co nowe, co sprawia, że czasem wpada w niezręczne sytuacje.  Jest bardzo spontaniczna i trudno czasem przewidzieć jak zareaguje, ona sama nigdy się tym nie przejmuje, nie analizuje, biorąc życie takim jakie jest. Wyznaje zasadę, że trzeba przyjmować to co dał jej los z pokorą i nawet jeśli spotykają ją przykre rzeczy, z pewnością są jedynie kolejną lekcją w życiu. Otwarta i ciekawa świata. Jednak ostatnie wydarzenia sprawiły, że stała się bardziej skryta i unika towarzystwa innych. Chciałaby wierzyć, że w każdym jest dobro, ale teraz nie jest do tego do końca przekonana.
Hierarchia: Zielarz i Mag Natury.
Historia: Wychowała się w Lesie Driad i tam spędziła dzieciństwo nigdy nie opuszczając jego granic. Od najmłodszych lat uczona odpowiedniego posługiwania się łukiem, jak również przekazywano jej wiedzę na temat wszelkiej roślinności występującej w okolicy. Mimo, że jej życie tam było szczęśliwe i prawie beztroskie, Sir'ca marzyła o przygodach, o świecie poza granicami lasu. Chciała poznawać inne krainy, zwierzęta i przede wszystkim rośliny. Kiedy w wiosce pojawiła się Aerlin wraz z Jivreg'iem to była jej szansa. Nimfa nie dała się długo przekonywać. Rozpoznała w młodej driadzie głód życia, jaki kiedyś trawił ją samą i przekonała Matkę Driad by pozwoliła Sir'ce iść własną drogą. Tak oto opuściła swój rodzinny las i rozpoczęła nowe życie w Ordo. Niespodziewanie dla niej w hodowli Zakonu wykluła się Baldis, smoczyca bardzo rzadkiej rasy. uzupełniając połowę jej duszy i uspokajając niepokój do tej pory goszczący w jej sercu. Ukończyły razem szkolenie i mogły w pełni uczestniczyć w życiu Ordo. W Zakonie poznała porywczego elfa, Ermona, do którego od początku coś ją przyciągało, aż w końcu połączyła ich namiętność. Elf zbuntował się przeciwko swoim nauczycielom i przywódcom, a po przegranej walce odszedł. Kiedy nastała Ciemność, Baldis przeniosła je obie do tajemniczej krainy z dwoma księżycami, gdzie spędziły wiele czasu. Same jednak nie potrafią powiedzieć ile to trwało, gdyż dni zlewały się w jedno, zwłaszcza że w tamtym miejscu nie było różnych pór roku. Pewnego dnia Baldis uznała, że czas na powrót. Po wielu latach wróciły do Ordo Luce Tenebris i tam dane jej było znów spotkać Ermona. Elf stał się demonem, ale nie mógł zgasić uczucia jakie żywił do Sir’cy. Choć tak krótkie, chwile spędzone razem wypełnione były radością, miłością i licznymi uniesieniami.  Dalsze losy są powiązane ściśle z losami Baldis, oprócz czasu, w którym smoczyca wyruszyła w niebezpieczną wędrówkę, aby zbawić duszę Mulkhera. Wtedy driada została w Zakonie cierpiąc z powodu pustki jaką czuła po odejściu smoczycy i martwiąc się o jej, jak również swój los. Po tym wydarzeniu, musiały odejść z Zakonu uznając, że nie ma już tam dla nich miejsca. Baldis dopuściła się czynu uważanego przez niektórych za zakazany i obie uznały, że jedynie taka decyzja jest słuszna. Udały się na Zlot Baśniowych Smoków, gdzie Sir'ca widziała wiele baśniowych smoków i nie mogła nasłuchać się opowieści jakie snuły bez przerwy. Dopiero jak Baldis ukończyła nauki u Fabul'a wyruszyły w drogę do Zakonu Białego Kruka, gdzie oczekiwali już ich pozostali. Jej życie powróciło do normalności, jednak myśl o Ermonie nie dawała jej spokoju. Nie był jej lekko, kiedy dowiedziała się, że demon przebywa w Ordo Servi Preditor. Złamując wszelkie zakazy spotkali się w czasie jednej z ciepłych, letnich nocy i nie liczyło się nic oprócz tego, że mogli te kilka chwil spędzić razem. Ciągle o sobie pamiętali i uczucia obojga w najmniejszym stopniu nie wygasły. Dopiero w noc, kiedy delegacja Zakonu Zwodniczej Nadziei przybyła by przypieczętować wspólny sojusz. Sir'ca liczyła, że przybędzie również Ermon, nie było go jednak wśród gości lądujących przed dziedzińcem. Demon jednak o niej nie zapomniał i nie zaprzepaścił szansy jaka dawała mu nieobecność przełożonych. Przekazał wiadomość do driady, że pragnie się z nią spotkać. Sir'ce nie trzeba było dwa razy powtarzać. I tamtej nocy wszystko się zmieniło... Ermon podburzony przez własnego smoka posądził driadę o zdradę i odurzony gniewem odszedł. Nie do końca wie co czuje i potrzebuje czasu na uporządkowanie siebie. Od tamtej pory Sir'ca nie może dojść do siebie, unika towarzystwa zapominając o maksymie, że los daje jej po prostu kolejną lekcję nad którą powinna przejść do porządku dziennego...
 




[http://dragarta.deviantart.com/art/Peacock-Dragon-90210863]

Imię: Baldis
Przydomek: Konwalia
Płeć: Samica
Wiek: 826 lat
Rasa: Smok Baśniowy
Opis wyglądu: Smoczyca niezwykłej urody. Całe ciało pokrywają pawie pióra pokryte delikatnym złotym pyłem, który mieni się w promieniach słońca. Kiedy pióra namokną stają się ciężkie, a złoty pył spływa razem z kroplami, kiedy natomiast są suche brudzą wszystko, czego się dotkną. Ta właściwość czasem doprowadza Baldis do szału, jednak wszyscy wokół ją zapewniają że im to nie przeszkadza. Drobne niebieskie pióra zdobią jej łapy, błękitne podobne do wachlarzy są brzuchu, na skrzydłach zaś zielone i długie, każde zakończone dekoracyjnym okiem. Dwa rogi delikatnie opadają na tył głowy, z tyłu dolnej szczęki wystają po trzy kolce na każdej stronie. Koniec ogona zakończony pawim oczkiem. Wzdłuż kręgosłupa, między delikatnymi piórami, kryją się ostre kolce, które w razie potrzeby smoczyca potrafi chować.
Umiejętności: Potrafi przywoływać watahę eterycznych wilków, które spełniają jej rozkazy od rozpoznania terenu nawet do zaatakowania wybranego celu. Przeciwne sobie Magie, jakie w sobie nosi pozwalają jej również na przyzwanie Bogów Światła i od nich pomoc. Umiejętności latania uczyła ją Luthien, mistrzyni w tej dziedzinie, dzięki czemu Baldis swobodnie czuje się wśród porywów wiatru i potrafi wykonywać skomplikowane akrobacje. Nie korzysta jednak często z tego daru od kiedy nauczyła się przemieszczać w przestrzeni tak jak podróżuje między światami. Dzięki naukom Fabul’a nauczyła się zwodzić oczy innych istot i ukrywać swoją prawdziwą postać, co było jedynym sposobem by w Zaświatach nikt jej nie dotknął, co było głównym zagrożeniem dla niej jak i Erity.
Broń: Magia Światła i Magia Księżyca.
Zdolności specjalne: Potrafi teleportować się oraz podróżować między światami. Dzięki tej umiejętności obie znalazły bezpieczne schronienie po upadku Zakonu.  Jednak moc ta obarczona jest wielkim brzemieniem odpowiedzialności, gdyż nie może pozwolić by ktokolwiek odkrył tajemnicę w jaki sposób jej się to udaje. Jest to sekret wszystkich Smoków Baśniowych, które żyją by czuwać by nikt nie powołany nie opanował tej umiejętności.  Baldios potrafi również przenieść się w Zaświaty, co zdaje się być umiejętnością jej rasy, czego nauczył ją jej jedyny nauczyciel Fabul, gdyż tylko smoki należące do tej rasy mogą przekazywać sobie tajemną wiedzę.  Potrzebowała jego rad, gdyż udała się w to mroczne miejsce i dzięki pomocy Erity wydostała z szponów Śmierci duszę Mulkhera i Almariel.
Charakter: Często zamyślona. Odzywa się jedynie wtedy, gdy jej słowa niosą prawdę i mądrość. Pragnie poznać jak najwięcej szczegółów związanych z jej rasą, a przez wiele lat myślała, że została ostatnim przedstawicielem swojej rasy. Jaka wielka była jej radość, kiedy dowiedziała się, że nie jest sama i może nawet udać się na Zlot jej pobratymców i ich poznać. Bardzo przyjazna i serdeczna, ale jednocześnie ostrożna. Nikomu nie odmówi w potrzebie, tak jak jej nie odmówiono gdy najbardziej potrzebowała wsparcia.Wiele już przeżyła, zna również smak wielkiego cierpienia, co odbiło piętno na jej duszy. Przesadnie dba o swoje pawie pióra, które nie ułatwiają jej życia, jest bardzo drażliwa kiedy ktoś zwraca jej na ten temat uwagę.
Hierarchia: Mag Światła i Księżyca.
Historia: Wykluła się w Zakonie Światła Mroku. Jednak nikt nie wiedział, jak jej jajo znalazło się w Hodowli. Ta część jej życia spowita jest mgłą tajemnicy i chyba jedynie sama Baldis mogłaby ją rozwiać. Jako młoda smoczyca przemieniła pierścień Sir’cy tworząc na nim swój wizerunek. Wtedy po raz pierwszy ukazała niesamowite zdolności do Magii. Ukończyła szkolenie u boku Mulkhera. Z czarnym smokiem od samego początku łączyła ją szczególna więź, która z czasem przerodziła się w miłość. Jednak oprócz uczucia, losy obydwu smoków powiązane są przeznaczeniem i tajemniczą przepowiednią, która pierwszy raz dała o sobie znać podczas jednego ze szkoleń w czasie niezwykłej pełni Księżyca. Dopiero po wielu latach Baldis dowiedziała się o transie, w którym mówiła nie swoim głosem i o którym nie miała nawet pojęcia.
Po nastaniu Ciemności, w czasie nieopisanego Chaosu jaki wtedy panował, przeniosła siebie i Sir’cę z dala od tego świata. Do baśniowej krainy, w której były bezpieczne i niczego im nie brakowało. Smoczyca jednak cały czas tęskniła za swoim ukochanym i pozostałymi członkami Zakonu, którzy byli jej rodziną. Po wielu latach zaczęła miewać sny... Przyszedł czas wracać do domu, z powrotem do Ordo, który podniósł się z klęski. Pobyt w Zakonie okazał się być czasem spokoju. Aż do pewnego dnia,kiedy nieoczekiwanie zmarł Mulkher wraz z Almariel. Nie mogąc znieść straty,kierowana niewyjaśnioną siłą i snami, postanowiła przenieść się razem z Eritą w Zaświaty. Nie mając żadnego doświadczenia, kierując się wskazówkami jej nauczyciela, również baśniowego smoka, Fabul’a, trafiła do królestwa Śmierci.  Tam odnalazła duszę ukochanego i jego jeźdźczyni. Dzięki wspólnej magii Baldis i Erity czarny smok i elfka mogli wrócić do Świata Żywych. Tam okazało się, że Bal znowu musi opuścić ukochanego. Chociaż serce kazało jej nie opuszczać czarnego smoka,wyruszyła w podróż, której celem był Zlot Baśniowych Smoków. Po drodze miała również otrzymać ostatnie nauki kończące jej edukację u Fabul’a. Wróciła szczęśliwie by nie przejmować się już niczym więcej, oprócz spędzaniem jak największej liczby czasu z Mulkherem. Ordo Corvus Albus było teraz jej domem. Po jakimś czasie, ponownie nawiedzana snami płynącymi z dalekiej północy, wyruszyła razem z czarnym smokiem, wiedziona przeczuciem, że tam właśnie ukryte jest źródło jej transów i dziwnych wizji. Odnalazła uśpioną krainę, która czekała aż ktoś ją uwolni od zaklęcia Wielkiego Białego Wilka, który tylko czekał na jej upadek. Baldis przy pomocy Mulkhera uratowała Aurayę i jej podwładnych, dzięki czemu ona jak i Ordo będzie mogła zawsze liczyć na ich pomoc. Od tamtej pory jej życie biegnie względnie spokojnym torem, a jedyne zawirowania spowodowane są codziennymi problemami Ordo i jego mieszkańców.


wtorek, 8 stycznia 2013

Trudy wciąż trwają...

Nie było źle. Próbował. Musiał spróbować. A może chciał? Już jakiś czas temu jego myśli zaprzestały pogoni za sensem popełnionych czynów. Szarpanie tematu kłami i pazurami pytań czy domysłów nie przynosiło ni ulgi ni rezultatu.
Chłodne o tej porze roku powietrze zarysowało jego oddech efektownym pióropuszem. Żałował, że troski nie znikały równie szybko, co ta siwa mgiełka. Zacisnął usta w wąską kreskę, gdy nieopaczny ruch prawego ramienia spuścił ze smyczy oszalałe wiązki bólu, rozrywające widmowymi kolcami każdą najlichszą przestrzeń, przez którą przemknęły. Nie przetoczyły się jednak przez cały labirynt ciała, uderzając w mur przyciśniętych do kości mięśni i mięsa. Kojący nacisk, a przez to zdrętwienie, powodował szeroki, miejscami nieelegancko przetarty, styrany czasem pas z równie wiekową, brzydką pochwą. Lecz prawdziwym zbawcą był ciężki, pozornie nieporęczny miecz dwuręczny, tkwiący pewnie na plecach właściciela. Był jedną z niewielu pozytywnych rzeczy, które pozostały po dotychczas owej pracy. Nagłe uderzenie gałęzią w twarz wyrwało go z ponurych rozmyślań. Kciukiem starł nieśmiałą stróżkę krwi, cieknącą z płytkiego rozcięcia.
- "Twój ponoć "legendarny" refleks sprawdza się tylko podczas oszukiwania w karty, czy już dopada Cię starość?" - niebieskooka bestia, w której wzroku magnetycznie splatały się wszelkie odcienie błękitu, połowicznie wykręciła do niego swój smukły łeb, opatrzony niby jelenimi rogami, kilkoma kolcami i matowo granatowymi łuskami. Choć nie patrzyła, zręcznie wymijała kolejne przeszkody na wydeptanej przez leśnych mieszkańców ścieżce, jak gdyby trwała w swoistej symbiozie z samą matką naturą czy też duchem tej puszczy.
- Po prostu się zamyśliłem. - odparł z typowym dla siebie pomrukiem, poprawiając zdrętwiałe nieco siedzenie na sztywnym z zimna siodle. Nie było ono dostosowane do ich potrzeb z braku odpowiednich narzędzi i zrozumienia niedawnego chlebodawcy. Z wieśniakami na czele, dla których widok smoka stanowił zapowiedź apokalipsy. Co dopiero mężczyzny zdejmującego z takowego gada miarę do wykonania rynsztunku...
- "Myślenie szkodzi wojakom." - skwitowała krótko. Smoczyca zesztywniała wpół kroku, unosząc głowę najwyżej jak mogła, podczas gdy siedzący na jej grzbiecie wojownik starał się przebić wzrokiem splątane, półnagie korony co bardziej wytrwałych drzew. Cichy, miarowy łomot wydał się im wręcz ogłuszający. Poznali go od razu. Tępy, z lekka furczący przez wibrujące od naprężenia grubych błon, ciężki, jakby ktoś usiłował pochwycić i związać łopoczący podczas sztormu żagiel. Smok. Bestia w jednej chwili przypadła do ziemi, by w następnej wystrzelić przed siebie w szaleńczym pędzie, niemalże gubiąc przy tym jeźdźca.




 
***

Skrzydła potężnych wrót z głuchym hukiem uderzyły klamkami o ściany, wpuszczając do środka legiony delikatnych zimowych tancerek, wraz z grubszymi odłamkami zbitego śniegu i lodu, wyrwanymi z dziedzińca. Łudząco ciemna, najeżona tu i ówdzie lśniącymi lazurem łuskami smoczyca ślizgiem na brzuchu wjechała do sali, w desperacji niemiłosiernie drapiąc pazurami i rogami posadzkę. Zatrzymała się jednak dopiero na schodach, boleśnie uderzając w nie łopatką oraz kikutem. Przy akompaniamencie brzęczenia licznych sprzączek przy butach, za smokiem wszedł do sali mocno ośnieżony, zgubiony podczas hamowania mężczyzna.
- ...a imię jej brzmiało "Dyskrecja". - burknął, strzepując z szerokich ramion kawałeczki lodu.



[zolaida.deviantart.com]

Imię: Aton
Nazwisko: Catvalder
Wiek: 35 lat
Rasa: Człowiek

Płeć: Mężczyzna
Wygląd: Wysoki, kruczo włosy mężczyzna o skórze dość bladej, jak na wiedziony przez niego tryb życia, i typowej dla swojej rasy figurze w kształcie trójkąta. Dobrze zbudowane, acz z zachowanym umiarem, ciało znaczy kilka blizn, choć najbardziej widoczna jest ta przecinająca prawy kącik ust. Druga, tak szeroka jak długi jest mały palec, ciągnie się od prawego biodra do karku i sprawia swojemu właścicielowi niekiedy sporo bólu. Jego oczy nie posiadają określonej barwy, zmieniają się bez określonego powodu: od zimnego, bladego błękitu po głęboki atrament; zawsze jednak pozostają zamyślone, obojętne, jakby nic na świecie go już nie interesowało. Nosi się głównie w szarościach bądź czerniach, a długie rękawice i buty ze sprzączkami są poniekąd symbolem jego osoby.
Umiejętności: Samouk w dziedzinie posługiwania się włócznią i mieczem dwuręcznym; z otrzymanego w podejrzany sposób daru Magii Ognia umie korzystać w sposób znikomy.
Broń: Głównie składana włócznia krasnoludzkiej roboty bądź topornie wyglądający miecz dwuręczny wykuty ze stali o lekko błękitnej barwie.
Charakter: Choć jak większość rodaków lubi opowieści, sam nie sprawia wrażenia rozmownego i towarzyskiego. Nauczony trzymania się swojego stanowiska, próbuje ignorować sprawy, które go nie dotyczą bezpośrednio. Z czasem przylgnęło do niego miano "widma społecznego" z racji trzymania się na uboczu. Z pewnych powodów zagnany w nałóg tytoniowy, wciąż uznaje honor za rzecz niemal świętą i hołduje swoim zasadom.
Hierarchia: Wojownik, rzemieślnik.
Historia: Często sam odnosi wrażenie, iż jest zbyt długa jak na jedno, tak krótkie życie... Mieszkał w niewielkiej portowej wiosce, zbyt małej, by miała jakikolwiek znaczenie. Ledwo odrósł od ziemi, został posądzony o zabicie syna kowala. Wybierając między życiem a ukamienowaniem, uciekł na statek handlowy, "Chyżą Bryzę", gdzie spędził kolejne lata, piął się do rangi sternika i zwiedzał świat. Podczas jednego z rejsów, przypadkowo odkrywając, że ładunkiem są niewolnicy, celowo rozbił jednostkę na przybrzeżnych skałach zwanych Morskimi Zębami. Od niechybnej śmierci ocalili go rybacy z pobliskiego miasta. Imał się wielu zawodów, od pastucha i portowego robotnika po człowieka na usługach szlachty. Nie pomogło mu to uniknąć kar za samowolę. Postawiony przed sądem, jak większość skazańców wybrał wcielenie do armii zamiast szubienicę. Pierwszej i jedynej prawdziwej wojny w zasadzie nie pamięta, ten okres jak i następne lata zbiły się w niewyraźną masę, której ważniejsze momenty gdzieś umknęły; wtedy otrzymał dar Magii Ognia. Wspomnienia stają się wyraźniejsze dopiero od momentu, gdy wstąpił do wojsk walczącego o swoją pozycję lorda. Kilka miesięcy później zdezerterował. Wędrując w poszukiwaniu zatrudnienia, niemal doprowadzony do szaleństwa przez rozrywające czaszkę piski, przypałętał się do Ordo Corvus Albus, gdzie szachraj losu złączył go z Chrysanthe. Ten i inne incydenty wywróciły jego świat do góry nogami...


[shadowdragon22.deviantart.com]

Imię: Chrysanthe
Przydomek: Nocna
Wiek: Niewiele ponad 4 lata
Płeć: Samica
Rasa: Smok Nocy
Wygląd: Dość niska jak na smoka, jednocześnie groteskowo długa, co nadaje jej bardziej aerodynamiczny wygląd. Pokryta chropowatymi łuskami barwy głębokiego granatu, tu i ówdzie naznaczona jarzącymi się po zmroku jasnoniebieskimi plamami. Skrytość i płochliwość tej rasy spowodowały niemal zanik kolców, które w znikomych ilościach ciągną się od czoła do barków. Rogaty, wyposażony w krezy łeb zdobią przede wszystkim hipnotyzujące, surowe ślepia. Długi, biczowaty ogon pozbawiony jest jakichkolwiek wyrostków, które mogłyby służyć do obrony czy ataku. Jedyną pozostałością po skrzydłach są dwa sterczące w okolicy łopatek kikuty upalone na końcach.

Umiejętności: Braki w sile i umiejętnościach fizycznych rekompensuje mocą umysłu, co jest jej główną bronią. Przejawia potężne zdolności telepatyczne. Nie ukończyła szkolenia, dlatego też walki w zwarciu unika bądź ucieka się do podstępów. Zdarza się, iż widzi duchy.
Zdolności specjalne: Jest w stanie wydawać z siebie drażniący pisk o różnej częstotliwości.
Charakter: Pęknięta skorupa jaja odmieniła ją na tyle, by znacznie różniła się od rówieśników. Postrzega świat w sposób klarowny, dlatego zasłanianie prawdy stereotypami czy przesądami uważa za bezcelowe. Woli gorzką prawdę od słodkiego kłamstwa. Rzadko pozwala wziąć emocjom górę nad rozumem. Wie, że kluczem do wszystkiego jest słowo, nie ma zbrodni bez rozkazu. Swoista dwoistość jej natury, bezwzględność i strachliwość, z czasem zlała się w jedno, tworząc z niej smoczycę z trudnym temperamentem, udzielającą rad bądź czasami pobłażliwą. Obracając się ostatnimi czasy wśród istot wszelkiej maści, przyswoiła sobie trochę ciętego języka. 
Hierarchia: Łowca
Historia: Okoliczności trafienia do hodowli Ordo Corvus Albus są pobieżnie znane tylko jej. W przeciwieństwie do innych niewyklutych braci i sióstr, nie czekała aż bratnia dusza odnajdzie się na drodze szczęśliwego trafu. Piszcząc poprzez czas i przestrzeń, w potwornych torturach, postanowiła sama go do siebie ściągnąć. Wyczuwając jego bliskość, a zarazem ledwo odróżniając rozmyte kontury przedmiotów, pokonała monumentalną siedzibę i wyskoczyła przez zbite okno na zabójczy ziąb. Związali się ze sobą i mogły być to ich ostatnie wspólne chwile, gdyby nie zaalarmowani członkowie Zakonu. Była najmizerniejszym z kilku smocząt, odstającym od reszty. Obawy wzbudzał fakt, iż umysł się zmieniał w zastraszającym tempie, lecz ciało prawie w ogóle. Powodowało to problemy podczas rozpoczynania szkolenia. Dopiero niedawne, smutne wydarzenie spowodowało jej gwałtowny wzrost, jak i utratę skrzydeł na rzecz innej wartości...

 

niedziela, 6 stycznia 2013

Wiatr zmian.


   Żywioł próbował zmieść z nieba tych, którzy tego dnia odważyli się przemierzać powietrzne szlaki. Wył z bezsilności w czarnych błonach, wprawiając je w basowe drżenie, nadymając jak żagle widmowego statku. Kłęby pary buchały z rozwartych nozdrzy w towarzystwie głuchych parsknięć.  Śnieżne spirale wpadały w grafitowe włosy jeźdźczyni dosiadającej bestię, szarpiąc je bez litości.
   Smok przechylił się łagodnie, by skierować lot ku płaskiej półce zbocza góry. Zamachnął wściekle skrzydłami, by poskromić potęgę podmuchu śnieżycy, napiął potężne ciało i opadł ciężko na skaliste podłoże pokryte grubą warstwą białego puchu. Wdrapał się wyżej, gdy tylna łapa ześlizgnęła się z oblodzonego kamienia, zrywając kawał skały, która potoczyła się po krzywiźnie, ostrzegając gromiącym krzykiem. 
   Zmęczone ślepia po raz kolejny spojrzały na surowe królestwo wysokich gór Yiale. Gniew natury zdawał się przypominać chaos panujący w Ich sercach...
- 'Nie ma ich, Mulkherze… Porwał je wiatr' – mentalny szept Almariel zagościł w przestrzeni smoczego umysłu, uprzedzając dotyk skrytej w rękawicy dłoni. Nie było żalu w jej głosie. Nie było oskarżenia. Tylko spokój... I smutek.
- ' „Kiedyś to musiało nastąpić, ammalvi. Taka jest kolej rzeczy... Coś się kończy, coś się zaczyna..." ' – nie czekając na odpowiedź, Czarny odepchnął się od zimnego ciała góry. Spadał chwilę w dół, bezwładnie, targany czystym jestestwem rozszalałego żywiołu, by zaraz poderwać się do lotu – „Zadecydowały i my musimy to uszanować… Podźwignąć się, ponownie…”


   Błękitnooka z trudem powstrzymała drżenie rąk. Spojrzała ostatni raz na Aerlin, której twarz znów zasnuła się woalą cierpienia. Kiedy los stanie się bardziej przychylny dla przyjaciół? Dla Ordo? Mulkher nie odważył się spojrzeć w spętane węzłem emocji oczy Jivrega. Podał mu jedynie wełniany kocyk oraz skromną ozdóbkę, w którą wplecione były białe pióra. To, co pozostawili po sobie Lhun i Nirin, zanim… Almariel wbiła drgający niespokojnie wzrok w drzwi komnaty XXXIV. Próbowała łapać się strzępków pozytywnych myśli. Miała nadzieję, że Erita i Luthien wzięły pod opiekę tę dwójkę… Że chronią ich młode życia… Wyciągnęła dłoń. Chude palce poczęły emanować bladoniebieskim światłem. Kolejna myśl… Być może przyszłość przyniesie ponowne pojednanie tej rodziny… Jednak teraz jej istota schowała się w cień... Niebo zaszło chmurami... Pięknie kaligrafowane literki, składające się na imiona tych, które stanowiły niegdyś trzeci filar Starszyzny, poczęły blednąć, zatapiać się w słojach jasnego drewna, jak w bezkresie piasków… W końcu zniknęły, a drzwi skrzypnęły cicho, zakleszczając łukowate przejście. Czy na zawsze?


   Wzrok demonicy już kolejny raz sunął po krótkim tekście, naznaczonym fiołkowym atramentem. Kobieta zwinęła pergamin w ciasny rulonik i obwiązała zdobnym, pozłacanym sznureczkiem. Westchnęła, zapatrzyła się w horyzont. Nie było dnia, gdyby nie myślała o swojej uczennicy. Biały kruk znów przybył z tą samą wiadomością. Kolejna nieudana próba kontaktu. Kolejna pora roku spowita ciszą… Traciła nadzieję, że Favill i Sarosh wrócą z rodzinnych stron, do których wyruszyli z pomocą Lilli, dawnej opiekunki dziewczyny. Wysłała następnego posłańca. Przysięgła sobie, że już po raz ostatni.
   Prawda dotarła do nich. Dopiero po długim czasie… Dopiero, kiedy wzrok przestał wypatrywać tych, którzy odeszli. Dopiero, gdy przypadkowy szelest przestał być nadzieją. Dopiero, gdy widok kruka-posłańca z wiadomością oznaczoną zakonną pieczęcią przestał napełniać niepokojem.
   Grawerunki komnaty I i II podzieliły los tych, które znaczyły drzwi XXXIV.
   Sala audiencyjna tym razem nie huczała od gorączkowych szeptów i gromkich oskarżeń. Jedyna wstęga głosu niosła ze sobą smutny sens nieoczekiwanych nowin. Gdy jej echo przebrzmiało, zgromadzeni poczęli się oddalać. By przyjąć do siebie otrzymane wiadomości, by przygotować się na zmiany. Do ostatniej chwili w ciszy.
   Mulkher  zagrodził drogę młodemu rodzeństwu. Skinął łbem na ich jeźdźców, dając znak, iż pragnie mówić z ich towarzyszami na osobności. 
- „Wy jesteście jedyną nadzieją dla Jivrega. Arsi, Eldarze… Życie poddaje was próbie. Pomóżcie mu. Inaczej… Nad nasze polany nadciągnie czarna mgła.”
   Tymczasem parę pięter niżej, tchnienie magii zdmuchnęło kolory z płaskorzeźby. Wizerunki trzech par poszarzały, stopiły się z gładkim tłem białego alabastru, by zakończyć kolejny z rozdziałów Ordo.


[Od dziś Starszyznę stanowią dwie pary. Niestety Erita&Luthien, Nirin&Lhun i Favill&Sarosh opuszczają Zakon. A my zaczynamy od nowa. Mam nadzieję, że już od teraz będzie dobrze :) Pozdrawiamy.]

Nowy świt.

   Macki martwych drzew sięgały ku górze i splatały się ze sobą, tworząc mroczny baldachim, przez który światło nie miało prawa się przedrzeć. Ogromne, ciemne pnie obrośnięte były gdzieniegdzie jedynym źródłem światła - luminescencyjną naroślą, przypominającą mech. Bose stopy ostrożnie stawały na splątanych korzeniach, stanowiących nierówne podłoże, pozostawiając za sobą krwawe ślady. Lepka cisza otulała z wszystkich stron, wlewając się do gardzieli, dusząca i dławiąca. Uczucie samotności i przerażenia zjawiło się nagle, rzucając się łakomie jak bestia na nieostrożne dziecko.
   Du-dum.
   Pojedyncze bicie serca wstrząsnęło przestrzenią. Kropla potu spłynęła po skroni, znacząc skórę chłodną ścieżką. Szeroko otwarte oczy szaleńczo wodziły spojrzeniem po przestrzeni. Cienie zdawały się drgać i wić, jakoby żyły własnym życiem. Pełzły po plątaninie korzeni. Coraz bliżej.
   Du-dum.
   Cieszę wypełnił natarczywy dźwięk, tysiącem igiełek wbijając się w delikatne ciało. Chorobliwy, ostateczny jęk drzew, zamknięty w ich pustych wnętrzach, teraz powoli wydostawał się na zewnątrz. Cienie się zbliżały, a wraz z nimi odgłos niezliczonej ilości odnóż. Tak naprawdę cień był wijącą się masą drobnych, segmentowych owadów o długich ciałach, podobnych do stonóg.
   Du-dum.
   Czuła się osaczona. Drzewa chyliły się, wyciągając doń swe martwe szpony. Pierwsze insekty znalazły się u zakrwawionych stóp, łapczywie pijąc posokę. Wydostał się z niej zduszony, acz przeciągły skowyt, jaki wydaje przerażone do cna zwierzę. Już po chwili poczuła na skórze nieprzyjemne, drażniące ciałka, które z niezwykłą szybkością poczęły wspinać się coraz wyżej. Dławiąc się łzami i własnym głosem, chciała je strząsnąć z siebie, uciec, zrobić cokolwiek, ale nie mogła się ruszyć. Posąg cierpienia. Owady dotarły do otworów ciała, już po chwili wlały się do gardła, przedostały pod skórę, rozrywając i pożerając każdą napotkaną tkankę.
    ZABIERZ MNIE STĄD!
   *
   -" Odejdźcie, demony snów!" - Spiżowy głos rozbił świat koszmaru na drobne kawałki.
   Kobieta przebudziła się gwałtownie, łapczywie chwytając haust powietrza. Wspomnieniami nadal była tam, w martwym lesie, lecz ciepły oddech, pachnący wrzosem i lekką nutką siarki, przegonił je konsekwentnie, a lekkie szturchnięcie w ramię zwróciło uwagę kobiety. Z ulgą spojrzała w zatroskaną toń fiołkowych ślepii, a dłoń położyła na pysku, gładząc drobne, miękkie łuski.
    -" Zawsze będę przy tobie" - odezwał się głos w umyśle czarnowłosej.
    - Wiem - wyszeptała, kładąc policzek na nosie smoczycy i westchnęła z ulgą. -  To jedyna rzecz, której jestem pewna w życiu.
   Chwila słabości minęła.

~***~

(lleayhe.deviantart.com)

Imię: Rossitiana.
Nazwisko: Amentiae.
Przydomek: Było ich równie wiele, co zakątków, w których się zjawiła. Dwa z nich pozostały na dnie pamięci, Córka Świtu i Czarna Orchidea, nadane przez postaci, zagubione w wirze przeszłości.
Wiek: Kiedy mija tysiąclecie, nie celebruje się już każdego przeżytego roku. Szacuje go jednak na ponad 1550 zim.
Płeć: Kobieta.
Rasa: Wierząc słowom smoczycy, trudno to określić. Urodzona jako elfka starożytnego rodu, mianujących siebie Rhan'Ethai, w wolnym tłumaczeniu elfów Lasu Światła, jednakże później przemieniona w upadłego anioła. Podobno niegdyś dostał się do jej krwi wampirzy jad, którego parę kropel zostało. Przeszła jeszcze jedno przeobrażenie, pod wpływem dotknięcia Siódmej, która uleczyła kruche, osłabione ciało.
Opis wyglądu: Zdawać by się mogło, że nie wyróżnia się z kolorowego tłumu osobliwości, jaki zawsze można spotkać w większych miastach i przydrożnych karczmach. Na zwykłej, szczupłej twarzy o delikatnych rysach nawet cienka blizna na prawym policzku nie przyciąga uwagi, w przeciwieństwie do lekko skośnych, jadeitowych oczu. Niekiedy zamglone, innym razem przeszywające, wciąż jednak lśniące tym niezwykłym blaskiem, który świadczy o elfim pochodzeniu. Blaskiem gwiazd odbitych nocą na powierzchni stawu. Jasna, porcelanowa wręcz cera kontrastuje z długimi kosmykami włosów o kolorze kruczych skrzydeł, które przeważnie związuje rzemykiem. Zawsze jednak wydostanie się kilka niesfornych pasm, targanych przez pęd powietrza. Ma smukłą, acz wyćwiczoną sylwetkę o kobiecych kształtach. Niewielu wie, że od kostki prawej nogi, aż po kark biegnie nieco czerwona blizna, niczym po oparzeniu, swym fantazyjnym wzorem obiegając niemalże całe ciało. Skrywa ją pod użytkowymi strojami, podkreślającymi kształt ciała, acz niekrępującymi ruchów. Suknie zaś zakłada jedynie odświętnie. Odzienie ma jedynie w odcieniach zieleni oraz brązu. Nigdy nie zdejmuje z szyi pewnego amuletu, chowając go jednak przed natarczywym wzrokiem innych. W podróży i podczas zwykłych wędrówek otula się płaszczem w ciemne, szaro-brązowo-zielone plamy, na którym strzępem odbił się czas. Przy umiejętnym sposobie poruszania się służy jako świetny kamuflaż przed nieuważnym spojrzeniem. Nie rozstaje się z mieczem przytroczonym do pasa, w zwykłej, czarnej pochwie bez zdobień, a także sakiewką. W wysokich cholewach skórzanych butów chowa dwa noże do rzucania.
Umiejętności: Od urodzenia przypisaną jej jest magia natury, w której aurze się wychowała, nasiąkając niczym gąbka. W pewnym momencie życia pobierała nauki o mrocznej stronie magii, której zadzior w sobie odkryła, lecz skupiła się na swych naturalnych predyspozycjach, niekiedy tylko powracając do dawnych praktyk. Mocą posługuje się głównie instynktownie, dlatego niekiedy wydaje się być nieokiełznana i zaskakuje w najmniej odpowiednim momencie. Wciąż nie do końca wie, jak daleko może zajść. Nabyła co prawda doświadczenia przez lata życia, lecz w walce bardziej ufa swej klindze i ciału, śmiertelnemu tańcu ostrza, przesyconego własną elektryzującą magią. Z łukiem natomiast radzi sobie na niezbyt wysokim poziomie.  nabyte poprzez lata życia. Posiada również całkiem sporą wiedzę na temat ziołolecznictwa i roślin, jak również wyszkolenie jeździeckie. 
Broń: Łuk refleksyjny zabiera ze sobą na łowy i zwiady, zrobiony własnoręcznie ze złączonych magią różnych rodzai drzew i zwierzęcych jelit. Miecz Samray'en towarzyszy jej od dawna, a historia, jak trafił w ręce kobiety została zapomniana. Wykuty przez elfów nieznanego rodu, o rękojeść zdobna stylizowanej na smoka, dlatego zwany jest potocznie Jaszczurką. Na klindze specyficznego kształtu wyryte zostały runiczne słowa, wiążące w sobie moc. Posiada zazwyczaj też dwa, zwykłe stalowe noże do rzucania.
Zdolności specjalne: Szept drzew nie jest dlań jedynie niezrozumiałą pieśnią, lecz innym językiem, w który się od zawsze zgłębiała.
Charakter: Trzyma się zazwyczaj na uboczu, nie lubi znajdować się w centrum uwagi, gdyż najzwyczajniej ją to peszy i krępuje. W jej naturze kryje się pewna nostalgia i powaga, które zazwyczaj kryją się pod pozorem obojętności w zielonych oczach. Mimo życia na uboczu, ceni sobie rozmowy i towarzystwo  interesujących person. Uważnie obserwuje nowe rzeczy i wciąż się uczy świata, czy to sztuki przetrwania, czy sposobu osiągania celów, tudzież zwykłej manipulacji. Zazwyczaj jest uprzejma i zdystansowana w stosunkach z innymi, a nieznajomym nie ufa. Potrafi jednak zaszaleć i dobrze się bawić, w szczególności w towarzystwie dobrego trunku, lub po prostu gdy nadejdzie ją odpowiedni nastrój i ochota. Opanowała ogień gniewu, który jeśli zapłonie, jest chłodniejszy niźli trzewia gór Yiale. Co rzadkie w dzisiejszym świecie, oplecionym mackami nieprawości, stara się być na przekór temu być honorowa i pomocna, by chociaż trochę zmienić ten padół na lepsze. Przy okazji, tępiąc zło zarabiała na siebie. W głębi ma wrażliwą naturę, której już niemalże nikt nie dostrzega, choć to ona sprawia, że nie potrafi zabić niewinnego stworzenia, nawet za cenę głodu. Z drugiej strony zabija z zimną krwią winnych, chociaż zazwyczaj nie atakuje pierwsza. Ma swoje zasady i stara się, by one wytyczały dalszą ścieżkę jej życia. Ceni sobie niezależność, obawia się jednak słabości własnego ciała, a także przeszłości, w którą stara się nie zgłębiać, czekając, aż kawałki szklanego witrażu powrócą samoistnie na swoje miejsce w formie retrospekcji. Świadoma jest jednak, że wciąż czeka ją jedna ostateczna konfrontacja, przed którą nie ucieknie. Można by rzec, iż jest introwertykiem.
Hierarchia: Pragnie zająć miejsce Zwiadowcy. Pośredni.
Historia: Wspomnienia zostały przesłonięta gęstą mgłą mgłą, przez którą jedynie od czasu do czasu potrafią przebić się obrazy z przeszłości, wyszarpnięte przez pewne miejsca, osoby, bądź przedmioty, wiążące się z minionymi czasami. Spytana o pierwsze zapamiętane chwile, nie potrafi ich określić i skonsternowana, odwraca spojrzenie, kierując je w nieokreślony punkt. Wydaje jej się, iż od zawsze podróżuje po Killinthorze, zatrzymując się jedynie na jakiś czas w różnych miejscach. Pracowała jako najemnik, wykonywała zlecenia ludności różnego stanu, od chłopów i biedoty po możnych tego świata. Zazwyczaj jednak omijała wszystkie Zakony, chociaż wiele o nich słyszała, a gdy chciała odwiedzić jeden z nich, bądź spotkać innych smoczych jeźdźcow, Elayna konsekwentnie wybijała te pomysły z głowy kobiety. Czasem, zmęczone dotychczasowym życiem, zaszywały się razem w jakowejś puszczy i wiodły proste życie, odwiedzając zapomniane plemiona, ucząc się od nich, dopóki nie zapragnęły wyruszyć w dalszą drogę. Włóczyły się, dopóki nie dotarły w ten region świata, gdzie mieści się Ordo Corvus Albus. Wywołał on w kobiecie silne uczucie, którego nie potrafiła nawet nazwać, jakby tutaj mogła znaleźć kolejne fragmenty swej układanki. Przypomniała sobie jedynie jego nazwę i szelest kruczych skrzydeł. Pomimo wstępnego protestu Elayny, namówiła ją na zatrzymanie się w tym miejscu, by zamieszkać wśród podobnych sobie, wśród smoczych jeźdźców, z którymi czuła subtelną nić więzi, nawet jeśli ich sobie jeszcze nie przypominała. Przez niektóre postaci została powitana w dość nieoczekiwany sposób, zaś wydarzeniu temu towarzyszyła aura konsternacji. Mimo to, ostrzeżona wizją Favill, postanowiła nie dopytywać, pozostawiając bieg wydarzeń Przypadkowi.


(vampireprincess007.deviantart.com)

Imię: Elayna.
Przydomek: Fioletowołuska, pieszczotliwie Diamencik.
Wiek: Nieco młodsza od towarzyszki swego serca, około 1500 lat
Płeć: Samica.
Rasa: Wywodzi się z królewskiej linii smoków Diamentowych, zwanych smokami Fioletowego Diamentu. Nie mylić z ametystem. 
Opis wyglądu: Jest dość sporych rozmiarów, jednakże nie wybija się spośród swych pobratymców. Fioletowe łuski zdają się być wykonane z diamentów o mętnej konsystencji, nadającej im barwę wrzosu. Zazwyczaj są matowe, lecz zroszone deszczem lśnią delikatnym blaskiem. Jak u każdego wojownika, ciało smoczycy zdobi sieć blizn, skrytych jednak przez łuski, które zregenerowały się z czasem, chowając pamiątki pod sobą. Można je jednak zauważyć na brzuchu i piersi bestii, jeśli uważnie spojrzeć. Nie posiada również jednego z pazurów, u lewej tylnej łapy. Błoniaste skrzydła o dużej rozpiętości zdają się być zrobione z grubego pergaminu, na poły prześwitującego, jednakże jak na smoka przystało, są niezwykle wytrzymałe. Końce błon miejscami są postrzępione i nierówne, co jednak wciąż nie przeszkadza w locie, chociaż miejsca te są bardziej wrażliwe. Łeb smoczycy zdobią dwa proste rogi, zaś na jednym z nich lśni złota obręcz, niemalże wrośnięta w kość. Z linii kręgosłupa wyrastają kolejne kościane kolce, niektóre jednak uszczerbione. Ślepia Elayny jarzą się fiołkowym blaskiem, zazwyczaj ciepłym i przyjaznym, z pewną dozą nostalgii.
Umiejętności: Została wyszkolona bojowo, lecz dopiero wiele lat i blizn zajęło jej dopracowanie i opanowanie tych oraz nowych umiejętności. W całym jestestwie Elayny drzemie ogromny pokład mocy, lecz prawdopodobnie nie istnieją już osobniki jej gatunku, by pokazały smoczycy jak ją zbudzić i odpowiednio spożytkować. Zionie ogniem barwy purpury i szkarłatu, zawierającym w sobie również sporą dozę magii.
Zdolności specjalne: Pomimo czasu, jaki przeżyła, wciąż pozostają zagadką. Wiadomo jednak, że jej łzy są silnie przepełnione esencją magii, a także posiada zdolność szybkiej regeneracji, obejmującą również łuski.
Charakter: Jest z pewnością bardziej opanowana niż jej jeźdźczyni, która szybciej potrafi dać ponieść się emocjom i jest bardziej mściwa. Mimo, że jest młodsza, to opiekuje się Rossitianą, jak to kobieta robiła, podczas gdy ona była jeszcze smoczęciem. W tym związku stara się być głosem rozsądku. Elayna to bestia przyjazna i uprzejma, pełna matczynego ciepła. Jest ugodowa i zazwyczaj woli pójść na kompromis, spory rozwiązując dyplomatycznie, lecz potrafi się uprzeć i postawić na swoim. Potrafi przyznać się do popełnionych błędów i umie przebaczać. Najtrudniej jej jednak przychodzi wybaczanie sobie samej, wciąż ma żal do siebie o niektóre swe decyzje i wydarzenia z przeszłości. Troszczy się o bliskich, przez co zmartwienie zazwyczaj przyćmiewa naturalny blask jej ślepii. Często można dostrzec, jak o świcie bądź zmierzchu przesiaduje na tarasie, zapatrzona w horyzont i zagubiona w świecie własnych myśli. Wydarzenia z przeszłości odbiły się w jej jestestwie, niekiedy w jej ślepiach na ułamek sekundy można dostrzec ten ocean pustki i rozpaczy, co kryje się na dnie serca. Po chwili jednak wrażenie to zniknie, schowane zwykłym, ciepłym blaskiem i lekkim uśmiechem.
Hierarchia: Zwiadowca oraz Pośredni.
Historia: Nie opowiada o niej, bowiem zaprzysięgła kryć sekretu przeszłości swym życiem, w szczególności przed samą Rossitianą. Jedynie gdy kobieta sama odnajdzie fragment roztrzaskanych wspomnień, smoczyca może potwierdzić jego prawdziwość. Może jednak skrycie zdradzić, że niegdyś, jeszcze przed nastaniem Ciemności, która rozdzieliła je na długi czas, wiodły życie w Zakonie Smoczych Jeźdźców, zwanego później Zakonem Światła Mroku. Gdy nadszedł Mrok, wszystko zdawało się skończyć na zawsze, jednakże Elayna zdołała resztkami sił odnaleźć siebie, by następnie pomóc się wydostać swej jeźdźczyni. Długo trwało, nim doszły do siebie, lecz wreszcie na zgliszczach odbudowały razem Ordo Luce Tenebris, sprawując nadeń pieczę wedle swych sił. Niestety, nic nie trwa wiecznie i znów nad owym Ordo, życiem tej pary oraz ich bliskich zawisły burzowe chmury. Jedno zdarzenie było katalizatorem, które pociągnęło za sobą fatalne skutki, które spowodowały utratę pamięci Rossitiany. Rozpoczęły niemalże całkowicie nowe życie, zaś Ely pełniła rolę Strażniczki, bacząc, by napotkawszy znajomych z przeszłości, nie stała się katastrofa. Aż w końcu wiatr przeznaczenia tak pokierował jej skrzydłami, że trafiły tu, do Ordo Corvus Albus, gdzie pragną ukoić swe dusze i poskładać do końca witraż wspomnień.


[ KP obydwu postaci dość znacząco zedytowałam, co już w sumie dawno powinnam zrobić, bo się coraz bardziej nie zgadzała z postaciami, haha. Właściwie wciąż jeszcze nie jest idealna, trudno uchwycić ich charakter i tak po prostu spisać. W każdym bądź razie, jest lepiej. ]

Sypał śnieg...


Śnieg rozpadał się w najlepsze. Ścięty przez mróz, skrzypiał lekko towarzysząc ich krokom. Białe, sporej wielkości płatki śniegu rozpuszczały się kiedy dotykały zielonych łusek, po czym pod wpływem ruchu łączyły się z innymi kroplami i spadały na ziemię. Zupełnie inaczej zachowywały się te, które spadły na płaszcz Aerlin, którego materiał pokrywał się białym puchem coraz gęściej.
Szli bez specjalnego celu, przed siebie podziwiając pokryte drzewa. Prawie się do siebie nie odzywając. Nie potrzebowali tego dzisiaj, wystarczyła wspólna bliskość z dala od harmidru panującego czasem w Zamku. Wokół nich pojawiły się sarny, stado dobrze przez nich znane, które nimfa często odwiedzała. Ale tym razem coś było inaczej. Zwierzęta sprawiały wrażenie jakby na nich czekały, szybko podeszły do Aerlin i kilka z nich zaczęło trącać nosami jej rękę ponaglając ją do szybszego marszu. Od razu wiedziała, że coś się stało, nie potrzebowała nawet się z nimi komunikować. Spojrzała na Jivreg’a, a ten skinął do niej głową. Przyśpieszyli kroku idąc za zwierzętami.
Nie musieli iść daleko, na niewielkiej polanie stała reszta stada, a w środku jedna z saren wraz z młodym jelonkiem, który urodził się tej wiosny. Pozostałe zwierzęta trącały młodzika opiekuńczo nosami, jakby chciały dodać mu otuchy. Nimfa podeszła ostrożnie i wtedy zobaczyła… Tylna noga jelonka wykręcona była pod dziwnym kątem, a przebita skóra odsłaniała ukrychniętą kość i zakrzepłą krew. Młodzik musiał poślizgnąć się na lodzie, lub złamał nogę w czasie jednej z zabaw. Jego matka lizała go uspokajająco po głowie. Sarny odsunęły się robiąc miejsce Aerlin, która powoli podeszła do małego i delikatnie dotknęła jego nogi. Wydał z siebie pełny bólu pisk. Nimfa zmarszczyła brwi i odwróciła się do Jivreg’a.
-Będziesz musiał mi pomóc.- Skinął jedynie głową zgadzając się. Podszedł do niej bliżej, sarny nawet się nie poruszyły. Wiedziały, że oni pomogą, znali ich przecież...
Aerlin ponownie dotknęła nogi zwierzęcia, jednocześnie wysyłając uspokajające impulsy, wyszeptała również zaklęcie uśmierzające ból. Wiedziała, że będzie potrzebowała sporo mocy, by naprawić zarówno kość jak i rozerwane tkanki, dobrze by było, żeby jelonek się położył i usnął, a ona mogła spokojnie się skupić. Rozłożyła swój płaszcz i wprowadziła na niego młodzika. Delikatnie go położyła i uśpiła kolejnym zaklęciem. Trzeba było działać jak najszybciej. Jej palce dłoni rozjaśniły się szmaragdowym blaskiem, a ona zaczęła szeptać zaklęcie po zaklęciu…
Śnieg padał coraz gęściej, zwierzęta wpatrywały się w nich kasztanowymi oczami trwając w oczekiwaniu. Ale oni nie zwracali na to uwagi połączeni mocą,  pogrążeni w hipnotyzującym szepcie zaklęć nimfy…




[http://enayla.deviantart.com/art/Nightly-Forests-559246]


Imię: Aerlin
Wiek: 1534 lata
Płeć: Kobieta
Rasa: Nimfa leśna
Pochodzenie: Dol Blathanna
Opis wyglądu: Zwiewna, wręcz ezoteryczna. Zawsze boso w lekkich,długich sukienkach. Kiedy robi się zimno, dodatkowo zakłada cieplejszy płaszcz,mimo że będąc nimfa nie jest bardzo wrażliwa na warunki atmosferyczne. Gdy chodzi wygląda jakby unosiła się nad powierzchnią ziemi, jest pełna wdzięku i gracji co widać zwłaszcza w gestach i ruchach. Posiada dwa delikatne, motyle skrzydła, które w czasie zdenerwowania lekko drgają, czego Aerlin nie jest w stanie kontrolować. Włosy długie, ciemno-brązowe, proste reagujące na każdy powiew wiatru czy ruch powietrza, oczy mają kolor kasztanowy, w kształcie podobne do sarnich. W oczach odbija się doświadczenie i echo przeszłych zdarzeń, często bardzo bolesnych.
Umiejętności: Posługiwanie się Białą Magią, jest to jedyna forma walki jaką się posługuje.  Porozumiewanie się z zwierzętami wszelkiego rodzaju, często można ją spotkać w lesie przy stadzie saren, które w szczególności sobie upodobała i piastuje nad nimi opiekę. Posiada rozległą wiedzę w dziedzinie roślinności, zna właściwości i działanie ziół i różnych mieszanek. Naparami często męczy osoby w swoim otoczeniu. Almariel odczuła to na własnej skórze po złamaniu jednego ze skrzydeł. Aerlin posiada również wiedzę na temat wielu trucizn, jednak jeśli chodzi o zioła nie uznaje siebie za specjalistkę i lubi konsultować swoją wiedzę z Sir’cą.
Broń: Magia Natury. Nie nosi przy sobie żadnej broni białej, ani miotającej.
Zdolności specjalne: Posiada rozległą wiedzę z dziedziny magii leczącej. Zna wiele zaklęć, które natychmiast łączą naczynia krwionośne i rozerwaną tkankę, tamują krwawienie. Wymagają one jednak wiele wysiłku i mocy, jednak nimfa nigdy nie waha się kiedy trzeba komuś pomóc.
Charakter: Spokojna i opanowana. Zawsze chętnie wysłucha i służy radą. Doskonała negocjatorka i obserwatorka, wyczulona na uczucia innych, bez trudu z reakcji i mowy ciała wyczytuje emocje i nastroje swoich rozmówców. W każdym szuka dobrych cech, ale gdy chodzi o obronę bliskich nie zawaha się użyć swojej mocy w ich obronie.  Z początku nieufna i skryta, nie okazuje emocji, zazwyczaj zachowuje powagę wstydząc się spontanicznie pokazywać uczucia. Trzeba czasu by uzyskać jej zaufanie. Często zamyślona, z lubością oddaje się obcowaniu z lasem, gdzie spędza większość swojego czasu.
Hierarchia: Starszyzna, Nauczyciel, Medyczka, Mag Natury.
Historia: Urodziła się i wychowała wśród innych nimf leśnych w Dol Blathanna. Dzieciństwo i młodzieńcze życie spędziła wśród sióstr, pędząc między koronami drzew i skrywając się w sercu doliny, z dala od wszelkich niepowołanych oczu. Tam, gdzie nikt nie dotarł i nikt nie zakłócał ich spokoju, mogły pomagać zwierzętom, doskonalić umiejętność komunikacji z nimi, ale również zgłębiać tajniki roślinności. Z czasem jednak, kiedy Aerlin była już dorosła, zaczęło doskwierać jej poczucie niespełnienia i niedosytu. Wiele czasu zajęło jej dojście do wniosku, że nie chce takiego życia, nie chce ograniczać się do Dol Blathanna i pragnie poznać otaczający ją świat, poznawać nieznane… Uciekła więc od swojej rodziny, jednocześnie skazując się na dożywotnią banicję, gdyż nimfy uważały świat zewnętrzny za skażony i nikt kto tam się udał nie miał prawa powrotu. Początkowa euforia zmieniła się w obawę, a później strach. To co na początku fascynowało, zaczęło ją przerażać. Błąkała się więc po okolicy, bez celu sama do końca nie wiedząc co ma teraz począć i gdzie się podziać. I wtedy na jej drodze pojawił się Jivreg. Obserwowała go jakis czas, zanim zdecydowała się mu ujawnić. Sprawiał wrażenie tak samo zagubionego jak ona, tak samo jak ona silnie był związany z lasem. Nigdy wcześniej nie widziała smoka, słyszała jednak opowieści... Kiedy postanowiła wyjść spomiędzy drzew i ich spojrzenia się spotkali, wtedy obydwoje zdali sobie sprawę z tego że już nigdy siebie nie opuszczą i oto właśnie odnaleźli swoje brakujące połówki duszy. Od tamtej pory są nierozerwalni. Długo błąkali się wśród krain, unikając jakiegokolwiek kontaktu z innymi istotami, aż trafili do Ordo Luce Tenebris, gdzie znaleźli dom. Długo oswajali w sobie niepewność i niepokój będąc wśród innych istot, tak bardzo różniących się między sobą, gdzie każda posiadała inną aurę i umiejętności. Z czasem zostali nauczycielami, by swoją wiedzę przekazywać młodzikom i szkolić nowe pokolenia smoczych jeźdźców. W czasie jednej z wypraw do Lasu Driad, Aerlin rozpoznała w Sir’ce pragnienie, które ją samą popchnęło do opuszczenia rodzinnych stron. Przy pomocy Jivreg’a przekonali Matkę Driad, by pozwoliła im ją zabrać. Takim sposobem zabrali ze sobą młodą driadę, która znalazła w Zakonie swoje przeznaczenie. Po nastaniu Ciemności, Aerlin wraz z Jivregiem i jajem, w którym skrywała się Arsi, musieli długo ukrywać się w najgłębszych zakamarkach lasów, uciekać przed wrogami. Powrócili do Ordo, jednak nie zagościli tam zbyt długo. Odeszli i ponownie skryli się w głębi lasu czekając na wiadomość mówiącą o szansy na ponowne stworzenie Zakonu. Po dotarciu na miejsce okazało się, że czekają na nich Almariel wraz z Mulkherem, a po dołączeniu Erity i Luthien założyli Ordo Corvus Albus i sprawują nad nim pieczę po dziś dzień.




[http://drakainaqueen.deviantart.com/art/Forest-Dragon-308324647]

Imię: Jivreg
Wiek: 1852 lata.
Płeć: Samiec
Rasa: Smok leśny
Pochodzenie: Las Amell
Opis wyglądu: Cały zielony, pokryty łuską. Jego głowę zdobią przypominające wachlarze krezy jak również dwa okazałe rogi, wzdłuż cienkiego i długiego ogona natomiast ciągnie się rząd ostrych kolców. Kiedyś koniec ogona zdobił ostry grot, który skutecznie mógł służyć jako broń w walce, jednak po ostatnich wydarzeniach Jivreg go zdjął. Z każdego łokcia wystają trzy długie kolce. Rozłożyste skrzydła pozwalają prawie bezszelestnie szybować wśród chmur, złożone ciasno na grzbiecie nie przeszkadzają poruszać się wśród koron drzew.
Umiejętności: Potrafi przywoływać różne zwierzęta i się z nimi porozumiewać, jednak nie jest to tak zaawansowane jak w przypadku Aerlin. Kiedy jest w radosnym nastroju wyczarowuje drobne, świetliste punkciki, które kieruje w konkretnym kierunku lub pozwala im swobodnie szybować w powietrzu.
Broń: Magia Księżyca. Oprócz tego potrafi doskonale walczyć w bezpośrednim starciu, umiejętnie korzystać z kłów i pazurów.
Zdolności specjalne: Jivreg potrafi zmieniać kolor łusek, upodabniając go do otoczenia, co sprawia, że jego kamuflaż jest perfekcyjny. Potrafi czerpać siłę z mocy otaczającego go lasu jak również wykorzystywać magiczną moc Księżyca, zwłaszcza w noce kiedy jest ona dobrze wyczuwalna.
Charakter: Zazwyczaj spokojny i rozważny, w życiu starał się kierować przede wszystkim mądrością i opanowaniem. Tak jak Aerlin wiele przeżył co odbiło się piętnem w jego duszy. Nie zawaha się działać w obronie bliskich. Zawsze starał się być ostrożny w postępowaniu i osądzaniu, jednak ostatnie wydarzenia sprawiły, że łatwo wpada w irytację i gniew, który musi nieustannie kontrolować. To co dotknęło jego rodzinę, sprawiło że zwątpił w samego siebie widząc jak szybko odrzucił wartości, którymi kierował się do tej pory. Jego wątpliwości sprawiły, że chciał zrezygnować z funkcji jednego z Przywódców  odejść z Zakonu.
Hierarchia: Starszyzna, Nauczyciel, Mag Natury, Zwiadowca.
Historia: Urodził się w lesie Amell, jako jeden z dumnych, dzikich leśnych smoków. Tam dorastał w szczęściu i dostatku wśród swoich pobratymców, i tak pewnie spędziłby resztę życia. Jego rodzina została napadnięta przez bandę, która poszukiwała ciekawych okazów zwierząt by później sprzedać bogaczom za porządną cenę. Jivreg, jako ten który walczył najbardziej zaciekle, został wzięty w niewolę i wywieziony za granice swojego lasu. Po kilku dniach, dzięki umiejętnościom, przy pierwszej nadarzającej się okazji uciekł, nie potrafił już jednak wrócić w swoje rodzinne strony. Błąkał się ładnych kilka dni zanim nie spotkał Aerlin. Jak tylko ją zobaczył, wiedział że będzie się nią opiekował do końca swoich dni i to właśnie ona zastąpi mu utraconą rodzinę. Dalsze losy powiązane są ściśle z losami nimfy. W Ordo Luce Tenebris związał się z Luthien, smoczycą niesamowitej urody i gracji. Dzięki ich miłości na świat przyszło ich potomstwo: Arsi, Eldar i Lhun. Opiekowali się nimi dopóki nie nastały mroczne czasu Ciemności i rodzina została rozdzielona. Zabrał jajo Arsi i ukrył się wraz z Aerlin w głębi lasu, z dala od świata. To był dla nich trudny okres, a małe smoczątko potrzebowało wiele uwagi i ochrony. Jivreg poczynił wszelkie  starania by Arsi otrzymała odpowiednie nauki i szkoliła swoje umiejętności tak, by mogła dać sobie radę kiedy jego przy niej zabraknie. Przekazał jej prawie całą wiedzę odnośnie zwierząt i roślin, nauczył trudnej sztuki kamuflażu i walki. Smoczyca szybko rosła i równie szybko się uczyła. Była już dorosła, kiedy udali się w odległe góry by utworzyć Zakon Białego Kruka. Cała rodzina była ponownie razem, a Arsi miała wreszcie prawdziwy dom. Jivreg wiele czasu poświęcał organizowaniu nowego Ordo, coraz mniej czasu poświęcając swoim bliskim. W wirze nowych obowiązku nie zauważył kiedy córka się od niego odsunęła, a synowie prawie go nie znali. Kiedy Arsi została pojmana przez Łowcę, o czym dowiedzieli się od Eldara, wpadł w wściekłość. Kiedy odnaleźli ranną smoczycę i Triv’a, w szale o mało go nie zabił, szczęśliwie powstrzymany przez  Mulkhera. Kiedy dowiedział się, że to właśnie Łowca jest wybrany przez smoczycę, udał się na tereny Ordo Luce Tenebris by uciec przed własnym gniewem. Od tamtej pory nie może pogodzić się z tym faktem, jak również doskwiera mu to, że o mało nie zabił własnej córki, zabijając Triv’a. Chciał odejść z Ordo i zrezygnować z opieki nad nim, jednak rozmowa z przyjaciółmi powstrzymała jego zamiary. Od tamtej pory stał się porywczy i łatwo można go rozgniewać. Całej sytuacji nie pomaga fakt, że jego syn Eldar buntuje się i oskarża go o zbytnie zajmowanie się Arsi. Dlatego Jivreg’a coraz częściej nawiedzają myśli, że nie podołał roli ojca i ma wyrzuty sumienia, że nie potrafił całej trójce stworzyć kochającego i bezpiecznego domu, gdzie mieliby szczęśliwe dzieciństwo.

piątek, 4 stycznia 2013

Czerń i karmazyn. Noc i płomień.

Srebrzyste ostrza gwiezdnych igieł przebijały grubą, granatową kotarę nieba, która tylko na horyzoncie pociągnięta była różem, niczym kołnierz kochanka barwioną pomadką. Misterny wzór piął się po ciemnym sklepieniu niczym martwe, zbielałe drzewo, rozciągające swe ramiona i oplatające bezmiar niczym opiekuńcze dłonie matki. Całe zakumulowane dniem ciepło, uciekało teraz niewidocznymi wstęgami, eterycznymi i zwiewnymi jak smukłe tancerki, gnące się niczym wodne lilie. 
Całe miasto spało, tylko jeden, pokraczny budynek brzęczał niczym ul. Z małych, kwadratowych szybek bił złocisty blask nieustanie przerywany przez zebranych w karczmie ludzi. Słychać było stukot kufli, perliste śmiechy prostych dziewcząt i basowe rozmowy mężczyzn. Pośród zgiełku, w kącie, siedziała ciemna postać ukryta pod lekkim płaszczem, z twarzą skrytą w cieniu kaptura. Poły czarnego, delikatnego materiału rozlały się wokół prostego, ciosanego stołka, wyglądając niczym strumienie mrocznej wody spływającej z pleców przybysza. 
Gruba, krzywa świeca unosiła mały, żółty płomyk. Ciężkie krople łoju kapały na drewniany świecznik pozostawiając na nim grubą warstwę lśniącego oleju. Nagle postać drgnęła, poruszyła się jakby przerywając niespokojny sen. Spod stołu wyłoniły się dwie, smukłe, blade dłonie. Prawy nadgarstek obwiązany był prostym rzemieniem, podobnie jak kciuk, na którym lśnił dziwny, zdobiony runami pierścień. Zdać by się mogło, że runy migoczą jaskrawym błękitem, ale gdy tylko spojrzenie pochwyciło ten blask, umierał on, a srebro znów pozostawało martwe i zimne. 
  - Dwa denary - przesadnie słodziutki głos rozedrgał się gdzieś przy jej uchu, przebijając ogólny chaos. 
Na nieheblowanym, wyszorowanym stole wylądował prosty kielich, na którego szklanych ściankach zagrało światło. W jego wnętrznościach zaśpiewał bursztynowy płyn, którego kropla upadła na bladą skórę dłoni nieznajomej. Kobieta uniosła górną wargę, acz ten pełen nerwowości gest skryły poły materiału.

***

Gorszego rumu nie piła w swoim całym życiu. Nawet wtedy, gdy cięła fale wraz z załogą Korhala, którego dumną burtę zdobił srebrny wąż. Cicho jeszcze mruczała pod nosem i gładziła sinym językiem zęby, próbując pozbyć się natrętnego smaku, gdy zagłębiała się w ostępy ciemnej puszczy. 

***

Jaskrawy rozbłysk światła, które dziwnie materialne, rozlały się wokół gęstwiny. To piekielne gorąco i ten ryk. Dziki, drapieżny. Nieznoszący sprzeciwu, nie proszący o argumentację. Wyrok. 

***

  - 'Niedługo ujrzymy Białe Mury.' - ten piżmowy szept, szeleszczący, mruczący, ale dziwnie melodyjny, wręcz śpiewny. Ten dziwny miarowy dźwięk młóconego powietrza i ten śmiech. Ciepły, ale jednocześnie ostry niczym odłamki lodu. 

***

Pogrążona we śnie ciemna polanka, którą wstęgą oplatał szemrzący strumień. Wielka skała pośrodku. Czarna skała. Poruszała się? Ten dudniący oddech wielkiego stworzenia. Tuż obok cichy śpiew. Słodki, ale chłodny. Podniosły, niemal patetyczny. Kołysanka. Blada dłoń na ciemnej skale. Płomienna poświata, niczym języki ognia rozlana wokół brzoskwiniowej, piegowatej twarzyczki.
  - Witaj w domu bestio - świst i grzmot. Perlisty śmiech.


O SOBIE: 
  [google.pl]

Imię: Nemeyeth
Wiek: Zapomniany, acz jest to młoda elfka, która niedawno znalazła swój żywot. 
Płeć: Kobieta
Rasa: Elfka z niedużą domieszką ludzkiej krwi
Opis wyglądu: Nie można jednoznacznie określić jej aparycji. Na pierwszy rzut oka dostrzec można niezwykłą finezję, gibkość, niemal kocie ruchy, często urwane, gwałtowne, acz piękne. Po smukłym ciele spływa kaskada płomiennorudych włosów, które odmawiają sobie statycznego bytu, pnąc się, wijąc niczym żywe stworzenie zupełnie niezależne od elfki. Usta ma pąsowe, pełne, wygięte w nieraz cynicznym, nieraz ciepłym uśmieszku. Wystające kości policzkowe nadają jej wyniosły wygląd, a surowe rysy twarzy łagodzą nieco roziskrzone oczy,które mimo ciepłego kolorytu pozostają zimne, tajemnicze i zamknięte, jakby ich właścicielka bała się, że ktoś przez ich kotarę dojrzy jej prawdziwe jestestwo. Blada skóra jest gładka i lekko migocze, w takt błysków pierza elfki, które zazwyczaj przecina lodowe, gładkie czoło kilkoma czerwonymi kosmykami. Ubiera się niemal po męsku, nie zwracając uwagi na widoczność swojej sylwetki. Czasem błyśnie nagim udem, piersią, gdy sznurowanie koszuli rozpręży się pod wpływem gwałtownych ruchów, czy zwyczajnej niedbałości. Potrafi ukazać się w sukni, gdy tego wymaga sytuacja, jednak na co dzień wybiera wygodne odzienie, nie przejmując się opinią osób postronnych. Jej pojawienie zwiastują chłód i kontrastujące z nim wonie cynamonu, spiżu i wanilii, zawsze wyczuwalne, zawsze silne, niemal upajające z nutą czerwonego pieprzu i jałowca.
Umiejętności: Posiada znakomite wyszkolenie bojowe oraz jeździeckie. Potrafi posługiwać się magią na zadowalającym poziomie, gnąc się jednak w stronę czarnej mocy. Jest świetną łuczniczką i właśnie tym niebywałym talentem kierowała się wybierając swoje miejsce w hierarchii Zakonu. Niezwykle bystra, pojętna.
Broń: Czarny Łuk Ser'avir, którego historia i pochodzenie pozostają tajemnicą. Jednoręczny, smukły miecz, zwany Merglinem.
Zdolności specjalne: Na razie pozostają ukryte, choć najstarsze dęby lasu Heligrindzkiego szumią o naznaczonym, płomiennym dziecku.
Charakter: Trudny. Nie da się go jednoznacznie określić. Jej nastroje zmieniają się niczym jesienne niebo. Nieufna. Jednym razem gnie się w takt muzyki, śmiejąc niczym małe dziecko, a innym razem siedzi samotnie, schowana, reagując niebywałą wręcz agresją na nieproszonych gości. Jej oczy zawsze lśnią lekką ironią, a usta znaczy gorzki smak cynizmu. Czasem agresywna, niecierpliwa, nerwowa. Kapryśna niczym młode źrebie. Jej temperament jest równie płomienny jak jej włosy, co zazwyczaj bywa przyczyną wielu problemów. Wierna, choć tylko wtedy, gdy zaufa. Nigdy z poczucia obowiązku. Ma trudności  
z podporządkowaniem się wyższym, choć jest w stanie to zrobić, nie bez niezadowolenia jednak. Uwielbia szukać miejsc, których nie skaziła obecność innych, tych, które dziewicze, dzikie, potrafią zapanować nad jej temperamentem, nie korząc się przed niszczycielską siłą, którą w sobie tłamsi. Wieczorami wertuje stare, pozornie nieprzydatne księgi z wypiekami na twarzy rozszerzając swoją wiedzę, budując tezy i obalając stereotypowe twierdzenia. Uwielbia sprawdzać się w dyskusji z pozornie bardziej doświadczonymi osobistościami, porażka zmuszą ją tylko do ponownej analizy założeń. Potrafi tkwić w jednym ze swych zakamarków kilkanaście dni, nie dopuszczając do siebie nikogo. Marzyć, śnić?
Do sfery miłosnej podchodzi bardzo ostrożnie. Domieszka człowieczeństwa, która trawi jej krew nie pozostawiła ją obojętną na rozkosze cielesne, które przedkłada nad uczucia. Miłość, czy zwykłe przywiązanie to najwyższa nagroda, jaką może obdarować innych, toteż pozostawia je skrzętnie zamknięte w skrzyni kolejnych gorących i krótkotrwałych romansów, jednorazowych przygód, czy zwykłego rozpalonego spojrzenia wyłapującego oczy mężczyzny, który potrafił w jakiś sposób zmącić jej spokój i spowodować rozkoszny dreszcz Płomiennej.
Hierarchia: Łowca, skrytobójca. 
Historia: Pozostaje jej tajemnicą. [W przygotowaniu].


O SMOKU: 
       [LordHannu]
[http://browse.deviantart.com/?qh=&section=&q=black+dragon#/d4ekj79]

Imię: Melathion
Wiek: Młody smok, zbyt młody, aby określić jego role we wspólnym żywocie tych dwóch podobnych, a jakże innych istot. Niedawno dopiero złączony z Płomiennym Dzieckiem.
Płeć: Smoczyca
Rasa: Czarny smok kanionów Kugera'lu.
Opis wyglądu: Potężna, czarna,która mimo swej masy, pozostaje gibka niczym kocie.Wielkie, bystre, ale wyraźnie dzikie oczy lśnią, niczym gwiezdny pył usypany w szklanej kuli. Pazury czarne, niczym grafit i białe kły migoczą, niczym chitynowe pancerzyki chrząszczy w bezgwiezdną noc. Muskularne, ale równocześnie niezwykle zwiewne skrzydła otulone są krwistymi membranami, które są delikatne poruszają się w takt melodii znanej tylko smoczycy, niekiedy słyszalnej, innym razem zupełnie milczącej, ale zawsze wyczuwalnej, unoszącej się niczym mgiełka pachnideł hinduskiej tancerki. W dotyku są miękkie, niczym jedwab, ale gorące, wręcz parzą delikatne dłonie. Sieć czarnych żyłek oplata je nierozerwalną siecią,która migocze i skrzy się jak śnieg. Cały, pokryty matową, czarną łuską, grzbiet pokrywa kościsty grzebień, który kończy się na czubku ogona, niczym zewnętrzny kręgosłup. To jedna ze śmiercionośnych broni smoków z kanionów Kugera'lu. Cały krez, który w razie potrzeby potrafi unieść się ku górze, niczym u zjeżonego kota, zawiera w sobie jad, który paraliżuje ofiarę oddziałując na jej układ nerwowy. Ta neurotoksyna jest jednym z największych broni smoczycy, która skrzętnie ów dar ukrywa, aby posiadać przewagę, która często bywa decydująca w starciu z silniejszym wrogiem. Metaliczna, czarna niczym niebo w październikową noc, gęsta ciecz to znak rozpoznawczy smoków z tych niedostępnych ostępów lasu Heligrindzkiego. Smukły łeb okrywa woalka kolców, które potrafią być równie niebezpiecznie jak szable kłów, wysuwające się z przerażającej paszczy.
Charakter: Ktoś, kto nie ujrzy jej stąpającej wraz z elfką lub też niosącej na swym grzbiecie Płomienną, pomyśli zapewne iż to dziki smok. Głębokie, mroczne, a zarazem niezwykle mocne ślepia lśnią wśród czarnych łusek, niczym bursztyny wśród sadzy, a moc owych ocząt jest niezwykła, bowiem zawiera w sobie całą mądrość, dzikość i piękno smoczego gatunku. Melathion jest bardzo nieufnym smokiem, który reaguje bardzo gwałtownie, pozostawiając po sobie zniszczenie. Pojętna, niezwykle bystra, ale zazwyczaj skąpo dzieląca się swoimi przemyśleniami młoda smoczyca. Odzywająca się niechętnie, choć uważnie śledząca otoczenie, wyrabiająca sobie opinie na podstawie obserwacji. Opiekuńcza w stosunku do Nemeyeth, choć surowa. Bezwzględna dla przeciwników oraz osób zagrażających jej małemu życiu z centrum w oczach elfki. Bardzo rzadko łasi się niczym małe smoczęcie, którym tak niedawno była, figluje, bywa zaczepna i niesforna, wtedy potrzeba silnej osoby, która doprowadzi ją do porządku. Waha się miedzy tymi dwoma torami zachowań, będąc dzięki nim nieprzewidywalna, a co za tym idzie niebezpieczna. 
Umiejętności: Jest znakomitą pływaczką. Świetnie lata, opanowała większość figur i przydatnych zwodów, przeszła szkolenie z rąk najstarszych dębów lasu Heligrindzkiego. 
Zdolności specjalne: Na razie ukryte.
Hierarchia: Łowca, Skrytobójca.
Historia: Związana z jeźdźcem. [W przygotowaniu].

Ashe, Corvus Albus.

środa, 2 stycznia 2013

Świst strzały, potem skrzydeł.


   

    Wiatr szalał w koronach drzew, zrywając śniegowe zaspy z gałęzi, podrywając je do tańca. Był jak istota targana bezsilnym gniewem, rzucająca się jak w potrzasku. Niebo spowiły ołowiane chmury, które niczym wygłodniałe monstra pożarły większość światła dnia. Mimo to, opady śniegu wreszcie ustąpiły.
    Tętent kopyt oświadczył czyjeś przybycie. Koń brnął przez grubą warstwę białego puchu, prychając z zaciętością, przeklinając siarczysty mróz. Jeździec nagle wstrzymał go, poklepał dobrotliwie po szyi i rozejrzał się.
    Zielonooki zdjął kaptur, potarł zziębnięte ręce, którym rękawice z owczym podbiciem już przestały wystarczać. Sięgnął ku bukłakowi zawieszonemu przy pasie. Musiał użyć wielu drobnych zaklęć ocieplających, by go w ogóle otworzyć – mrozy ścinały najdrobniejszą kropelkę nieodpornych płynów, utrudniając najprostsze czynności. Napił się letniej wody, zaklętej tak, by nie wytracała ciepła. 
    Było nieprzyjemnie. Chociaż był ubrany od stóp do głów w ciepłe skóry i futra, twarz i palce obezwładniało zimno. Po chwili namysłu zawrócił konia. 
    Pochylił się mocno, by ochronić twarz przed bryzgającą spod kopyt śnieżną bryzą. Wsłuchiwał się w zgłuszony, miarowy tętent, który w dziwny sposób uspokajał zbłąkane myśli. 
    Nie miał czasu, by zareagować na przerażony kwik wierzchowca. Koń stanął dęba, zrzucił z grzbietu elfa i oślepiony strachem pognał w głąb boru. Nastała cisza.
    Jasnowłosy stęknął głucho, złapał się za rękę pulsującą tępym bólem. Powstał z trudem i rozejrzał się w poszukiwaniu napastnika. 
    Lecz nie było nikogo. 
- ‘Eldarze, przybądź. Mój koń się spłoszył.’
- ‘ „Spłoszył? Co się stało?” ‘ – po chwili mgliste słowa wpłynęły do jego umysłu.
- ‘… nie jestem pewien. Czekam przy północnym skraju Rubidajil.’
- ‘ „Wyruszam.” ‘
    Mężczyzna odwrócił się; ułamek sekundy starczył, by w porę obronił się przed ciosem. Adrenalina przytępiła ból w prawej ręce. 
    Styl walki napastnika był dziwny. Nieznany. Otaczała go silna aura magiczna, lecz nie używał zaklęć. Możliwe, że magia napędzała jego mięśnie. Był nadzwyczaj sprawny. Szybki. Precyzyjny. 
    Malgran tracił grunt pod nogami. Używał całej siły do odpierania ataków, a i tak parę razy oberwał. Chciał znaleźć okazję do przejścia do ofensywy, lecz wroga postać nie dawała mu na to cienia szansy. Słabnął. Posmakował krwi, która leniwie wypłynęła z rozciętej wargi.
    W jednej chwili zebrał się w sobie, odskoczył, przywołał słowo magii i uziemił atakującego ciernistymi pnączami, które przebiły się przez puch i uczepiły jego nóg. Miał chwilę, by się mu przypatrzeć.
    Odzienie w kolorach szarości i bieli zasłaniało całe ciało, zostawiając wąski pas na upiornie skrzące się oczy. Wokół sylwetki unosiła się dziwna mgła. Napastnik zlewał się z otoczeniem, jak źle wyczarowana iluzja. Był wyższy o głowę. 
    Zielonooki pospiesznie wyjął jedną ze strzał z sakwy płaszcza i nałożył na cięciwę. Napiął i  wycelował, skrzywił się lekko, gdy ręka zaprotestowała; poczęła drżeć. Wróg przestał szarpać się z pnączami i utkwił w Malgranie przeszywające spojrzenie; zamarł w bezruchu.
- Kim jesteś? – warknął elf. Nie otrzymał odpowiedzi – Zabieram Cię do Ordo. Tam rozstrzygnie się Twój los.
    Kolejna fala bólu otępiła go. Zdawałoby się, że na wieczność. Dopiero później usłyszał rozdzierający skrzek, tuż nad uchem. W rozpaczliwym zrywie cisnął z całej siły to, co siedziało mu na plecach, co przygniatało go do ziemi. Coś zapiszczało. Łuk roztrzaskał się na drzazgi. 
  Wszystko działo się za szybko. Za szybko! Nie mógł wstać. Strzały rozsypały się dookoła niego. Na śniegu wykwitła krwista plama. 
    Ryk jak grzmot wstrząsnął ziemią. Znajomy ryk. Cień smoka zakrył niebo. Eldar wyszczerzył się wściekle i zmiótł ciosem łapy dziwaczne stworzenie, wybawiciela białego wojownika. Żałosne zawodzenie nagle urwało się, gdy lodowe płomienie zmroziły ostatni dech w pokracznej kreaturze. 
    Gdy tylko neonowy wzrok zwrócił się na kolejnego wroga, ten zniknął w oparach nierealnej mgły.
- „Kto to był?! Żyjesz?! Odezwij się!”
   Elf stęknął i dźwignął się na klęczki z pomocą smoka. 
- Nie mam pojęcia kto to był. Cholera. Chyba złamałem rękę… Oby tylko…
- „Nie tylko, jesteś ranny! Na plecach!”
-  Eldarze, wiem… Czuję… Wracajmy wreszcie…
- „Dasz radę mnie dosiąść?”
-  Tak. Ale weź ciało – wskazał palcem na zwłoki powalonego zwierzęcia – Może uda nam się coś ustalić. Niech to… A dzień tak dobrze się zapowiadał…


http://shantalla.deviantart.com

Imię: Malgran Eluiven 
Nazwisko: Illufar
Wiek: Pojęcie względne. Ciało dożywa drugiego tysiąclecia… Duch zatrzymał się gdzieś na początku.
Płeć: Mężczyzna
Rasa: Pradawny Elf Leśny z rodu Illufar, pochodzenie: puszcza Yist’an
Opis wyglądu: Ciała nie znaczy piętno czasu, pozostaje w subtelnej, gładkiej  i jasnej formie charakterystycznej dla rasy elfów; nosi niewiele drobnych, mało widocznych blizn. Malgran jest dość wysoki jak na Leśnego. Nie odznacza się nadzwyczajną siłą fizyczną, lecz nadrabia szybkością i zręcznością. Jasne włosy koloru słomy sięgają połowy pleców, nieznacznie zmieniają swój odcień w zależności od pory roku. Pod prawym nadgarstkiem, po wewnętrznej, na sieci żył szczerzy się błękitny wilk, uwieczniony w postaci tatuażu – w rodzinnych stronach elfa drapieżnik uznawany za strażnika łuczników. W oczach uwięziony jest szmaragdowy blask, gotów ulecieć ku wolności w chwilach odczuwania silnych emocji. Ubiera się w proste stroje ze skóry bądź lnu, z płaszczami rozstaje się tylko na czas lotów. Własnoręcznie modyfikuje odzież, by zwiększyć ich funkcjonalność; znakiem charakterystycznym są doszywane usztywniane sakwy na plecach, przy karku, zastępujące kołczan. 
Umiejętności: Pełne wyszkolenie bojowe i na smoczego jeźdźca. Obszerna wiedza na temat Magii Natury, której tajniki poznawał od podlotka. Jako były hodowca i zwiadowca na hipogryfie ma rękę do zwierząt, zwłaszcza do wierzchowców wszelkiej maści. Podróże w charakterze dyplomaty nauczyły go subtelnej sztuki perswazji. Wyszkolony w strzelaniu z łuku. 
Od pewnego elfa z Yist'an, tego samego, który uwiecznił na jego nadgarstku wilka, nauczył się robić tatuaże przy użyciu akacjowego kolca i barwnika pewnego gatunku jagody.
Broń: Do niedawna prosty, acz zgrabny łuk nieznanego pochodzenia, kupiony za marne grosze na targu w Ferto. W ostatniej dlań walce posłużył jako kij i roztrzaskał się na drzazgi. Obecnie dzierży łuk znacznie bardziej zdobny i należycie reprezentacyjny - wyjątkowe dzieło Atona, mistrza w sztuce rzemieślniczej, łączące funkcjonalność z nietuzinkową aparycją. Wzory na wygiętych ramionach łuku komponują się z tymi wyrzeźbionymi na lekko cofniętym majdanie.
Zdolności specjalne: Ma wrodzony dar wzmacniania mocy pokładów magii zebranych w ciałach swoich sojuszników. Nie potrafi jej kontrolować, moc uaktywnia się instynktownie, reagując na impulsy z zewnątrz. Mimo, iż charakter tej zdolności jest wielce nieobliczalny, jeszcze nie zdarzyła się sytuacja, w której siła ta dotknęłaby niewłaściwą osobę.
Charakter: Chwiejny. Zmienny jak pogoda. Zabawne określenie, gdyż w tym przypadku kryje się pod nim coś więcej niż tylko metafora. Malgran, dziecko Yist’an, został obdarzony przez dęby Elenael dziwną więzią z leśnymi duchami. Wielu Leśnych narodzonych w Yist’an wykazuje przejawy nadzwyczajnego przywiązania emocjonalnego do miejsc będących lub przypominających miejsce narodzin – Zielonooki nie jest wyjątkiem. I choć można by było całe wieki przesiedzieć, by przedyskutować rezultaty studiów elfa nad specyfiką tej więzi, najważniejszy problem płynący z niej można ująć w paru słowach – znacząco wpływa ona na jego stany emocjonalne. Jest pełen radości i energii, gdy lasy budzą się na wiosnę, a kiedy zima okrywa świat białym puchem, niemalże jedynymi akceptowanymi dlań aktywnościami są spanie i jedzenie. Sprawia to, że często jest niezdecydowany, pełen wątpliwości i wahania. Jednakże są aspekty, które pozostają niezmienne. Jest ufny i kontaktowy, z łatwością nawiązuje znajomości. Lojalny wobec sprzymierzeńców, dumny, pewny siebie i swoich umiejętności. Bywa przemądrzały, uparty i niereformowalny – zupełnie jak towarzyszący mu smok, co rodzi wiele małych i dużych sporów. Kiedy porzuca wizerunek mentora, staje się wspaniałym kompanem do rozmów, który gotów jest przedyskutować wszelkie kwestie, od złej pogody po sytuację polityczną ludów Północy. 
Hierarchia: Łucznik, dyplomata.
Historia:  Urodziłem się w puszczy Yist'an. Te dumne i potężne lasy stanowią jedną z największych ojczyzn leśnych elfów w Killinthorze. Jest ogromna, podzielona na obszary w zależności od tego, w jakiej znajdują się odległości od Serca. Najważniejszego punktu puszczy... Serce Yist'an widziałem tylko raz w życiu, tak jak większość elfów - w dniu moich narodzin. Tylko najwyżsi Kapłani i Strażnicy, którzy chronią serce, doświadczają jego widoku, mocy, obecności na co dzień. Jednak pamiętam, każdy pamięta, tego wspomnienia nie wytrze czas... Serce jest... tak jakby skupiskiem energii lasu. Jest tym, co daje nam siłę i ją odbiera... Zsyła śmierć, by dać życie... Jest czymś, co podtrzymuje i kieruje harmonijnym biegiem czasu, tworzy więź z każdą istotą. Tak przynajmniej od zawsze mówili kapłani. W to od zawsze wierzyliśmy.  Niebawem po urodzinach przeprowadzana jest ceremonia chrztu. Kapłan wraz z rodzicami i dzieckiem podąża ku Dębom Elenael. To najstarsze dęby lasu, napełnione pierwotną magią... Z szumu ich liści tworzą się słowa, z których kapłan odczytuje przeznaczenie dziecka. To od nich zależy, kim się stajemy... Nie uwierzysz, co mi przepowiedziały. "Malgran, jeździec." W wieku siedmiu lat pierwszy raz wsiadłem na hipogryfa. Wyszkolono mnie na zwiadowcę. Kto wie, może już wtedy dęby wiedziały, co szykuje mi los... Mieszkałem wraz z rodzicami z daleka od centrum. Im dalej, tym las był bardziej niebezpieczny, bardziej realny. Nie przypominał magicznych, szmaragdowych polan. Musieliśmy tam mieszkać, było to związane z obowiązkami całej rodziny. Całego mojego rodu, rodu Illufar... Byłem zwiadowcą północno-wschodnich granic. Matka, Elthenne, medykiem wspomagającym obrońców na wschodzie. Ojciec, Silvanus, łucznikiem stacjonującym na północy. Od niego nauczyłem się strzelać... Mimo, ze czasami było ciężko, byliśmy szczęśliwi. Co do walki... Wielu było łasych na nasz teren. Na kartach historii Yist'an widnieje wiele wojen, jednak ja nie przeżyłem żadnej z nich. Jeden z moich zwiadów źle się dla mnie skończył. Ten dzień już na zawsze zmienił moje życie. Ale to już materiał na inną historię... 

Smoczym jeźdźcem stał się w Ordo Luce Tenebris, gdzie został przeniesiony przez Almariel i Mulkhera po ataku okolicznych potworów. Złączył się z Eldarem, synem Jivrega i Luthien, który jako ostatni ze swojej rodziny przebił się przez skorupę jaja. Wiedli szczęśliwy żywot w Zakonie Światła Mroku, przebyli pełne szkolenie. Po śmierci, a następnie wskrzeszeniu ich mentorów, przybyli do Ordo Corvus Albus, podążając za innymi ich członkami, którzy sprzeciwili się samej śmierci… Teraz stanowią jeden z filarów Białego Kruka.


http://tsaoshin.deviantart.com/


Imię: Eldar
Wiek: 400 lat
Płeć: Samiec
Rasa: Leśny Smok Górski
Opis wyglądu: Neonowe ślepia skrzą się niczym dwa niebieskie kryształy, bądź najjaśniejsze gwiazdy firmamentu. Łuski zmieniają kolor w zależności od pory roku – jest to niezwykła cecha odziedziczona po przodkach ojca Eldara, pradawnych leśnych smokach lasu Amell; zwykle przybierają barwy podobne do tych, które zdobią lasy. Okolice pyska otaczają żółte błoniaste krezy i różnej wielkości rogi. Zielone wargi skrywają rzędy szpilkowatych kłów. Stracił zielone futro, niegdyś ciągnące się od gardzieli do podbrzusza, na rzecz twardych, kościanych płyt, przypominających zbroję. Membrany skrzydeł mają niezwykłą barwę, w cieniu określaną jako brunatną, a w słońcu jako miodową; są upstrzone ciemnymi plamkami i sieciami cienkich żył. Linię grzbietową zdobi rząd brązowych kolców, przerzedzający się w połowie ogona, by na jego kocówce przeobrazić się w pierzasty wachlarz. Z ramion, łokci, ud i nasad skrzydeł wyrastają kępki miękkich piór. Postura smoka zapewnia mu równowagę między siłą a zręcznością. Eldar często prezentuje się w pokaźnym naszyjniku z obkutym w wisior szmaragdem, którego otrzymał od swojego jeźdźca na ich pierwszej misji. 
Umiejętności: Pełne wyszkolenie bojowe i na smoka jeździeckiego. Posługuje się Magią Natury w stopniu zaawansowanym oraz uniwersalnymi zaklęciami obronnymi i bojowymi manipulującymi energią. Brak szczególnych atrybutów ciała nadrabia potencjałem magicznym i maskującym ubarwieniem, często pozwalającym mu na atak z zaskoczenia. 
Zdolności specjalne: Potrafi lekkim podmuchem z nozdrzy dawać życie młodym listkom i roślinom, również je w ten sposób uleczać. Podobnie jak ojciec posiada umiejętność wytwarzania jasnożółtych ogników. Jednakże w odróżnieniu do Jivrega, nie potrafi ich kontrolować, pojawiają się samoistnie w momentach silnych emocji, tworząc za nim świetlisty płaszcz. Zieje lodowymi płomieniami, co odziedziczył po matce. 
Charakter: Trudny do jednoznacznego określenia. Kiedyś był niczym czysta dusza, w pełni wierząca w jasną stronę świata, tryskająca optymizmem, pełna nadziei, woli życia i chęci pomocy; niedotknięty skazą zła, nieznający cierpień ani smutku żył w ułudzie wiecznego szczęścia. Ten okres minął bezpowrotnie wraz z pierwszą krzywdą wyrządzoną jego rodzinie. Stał się poważny, drażliwy, małomówny i jeszcze bardziej uparty. Chłodny. Przywdział lodową skorupę, by ochronić się przed resztą świata. Coraz częściej wszczyna kłótnie i bywa agresywny. Ponadto dopisać jeszcze trzeba skłonność do dramatyzowania, która wraz z poprzednimi aspektami czyni z ów rozchwianego emocjonalnie osobnika istną mieszankę wybuchową. Jest nad wyrost dumny. Urażony nie potrafi przebaczyć, nie chce słuchać, w kółko obwinia innych i nie szuka źródła waśni w sobie. 
Ostatnimi czasy można przyłapać smoka na pedantycznym i przesadnym dbaniu o kosztowną błyskotkę, podarowaną przez jego jeźdźca. Gdy ktoś zdecyduje mu się przeszkodzić w codziennym rytuale czyszczenia naszyjnika, może spodziewać się poirytowanego prychnięcia i serii uszczypliwych słów. Malgran począł się zastanawiać: czy Eldar przywiązał się do tej rzeczy, bo dostał ją od niego, czy dlatego, że zachwyca swym kunsztem? A może dlatego, że jest kosztowna? W końcu historie o perwersyjnym wręcz zamiłowaniu smoków do bogactw są znane w całym Killinthorze...
Hierarchia: Mag, dyplomata.
Historia: Krótka, Eldar to jeszcze młodzik, przynajmniej duchem, mimo, że sam uparcie twierdzi inaczej. Jak opowiedzieli mu rodzice, urodzony w opuszczonym gryfim gnieździe, razem ze swym bratem Lhunem i siostrą Arsi. Syn Jivrega i Luthien, stał się połączeniem ich nadzwyczajnych cech, będąc zarówno lasem, jak i górą, a jak się później również okazało, migotem gwiazd. Przekazany dwukrotnie hodowli Zakonu Światła Mroku, raz przed nastaniem Ciemności, drugi zaraz po jej odejściu... Przeznaczenie połączyło go z Leśnym Elfem, wyczuł w jego sercu tego, który zasłużył. W Ordo Luce Tenebris razem przebyli pełne szkolenie. Po śmierci, a następnie wskrzeszeniu ich mentorów, przybyli do Ordo Corvus Albus, podążając za innymi ich członkami, którzy sprzeciwili się samej śmierci... Teraz stanowią jeden z filarów Białego Kruka. Obecnie rozgrywa się kolejny ważny rozdział w jego życiu, zapoczątkowany budzącym wiele kontrowersji, rodzącym szeregi konfliktów pojawieniem się jeźdźca jego siostry Arsi, niegdysiejszego smoczego łowcy...