Ciepła para unosząca się ponad półmiskiem pachniała wspaniale. Równie wspaniale jak pachniałoby wszystko po tak długiej i męczącej podróży. Umysł to dosyć specyficzny narząd, który potrafi płatać figle, aby tylko osiągnąć swoje niskie, barbarzyńskie wręcz cele. Celem na dziś było zaś zaspokojenie głodu. Dziewczyna mruknęła z przyjemnością, ciesząc się tą ulotną chwilą i zabierając za jedzenie. Gulasz, tylko on miał w tej chwili jakiekolwiek znaczenie.
Huk.
Stół zatrząsł się od siły uderzającej weń pięści. Naczynie zadzwoniło o blat, a opróżniony do połowy kufel upadł, wylewając z siebie resztkę zawartości, która powoli poczęła skapywać na brudną podłogę karczmy.
- Myślałaś, że cię nie znajdę? – wywarczał wściekle mężczyzna, zrzucając z jej głowy kaptur okrywającego ją płaszcza. - Nie sądziłam, że będziesz mnie szukał – parsknęła wciąż wpatrzona w półmisek, nawet nie spoglądając na przybysza. To tyle jeśli idzie o spokojne zjedzenie posiłku. Chwycił ją za podbródek, zmuszając, aby na niego popatrzyła. Zamknęła oczy. - To źle sądziłaś – szepnął wrogo, zbliżając do niej swoją twarz. Poczuła jego ciepły oddech na policzku i wyrwała się z uchwytu, wstając gwałtownie. - Czego nie rozumiesz w stwierdzeniu: z nami KONIEC? – wycedziła, wpatrzona gdzieś w pustkę koło niego, akcentując agresywnie ostatnie słowo, jakoby chciała mu je rzucić w twarz niczym truchło martwego zwierza.
Głosy rozmów wokół zdawały się nagle umilknąć. Zniecierpliwiony mężczyzna złapał ją za rękę, bez słowa wyciągając na zewnątrz. Nie potrzebna im była widownia. Z wnętrza budynku dobywały się zawiedzone gwizdy i buczenie. Strzepnęła z siebie jego dłoń, gdy tylko się zatrzymał, odciągając ją na ubocze.
- Chciałaś sobie tak po prostu odejść? Myślałaś, że na to pozwolę? Zabawna z ciebie istota, doprawdy… - powiedział, przysuwając się do niej i przyciskając ją do drzewa. Nie mogła go dłużej ignorować. Ich oczy się spotkały, dwa spojrzenia lśniących, ametystowych tęczówek będących dla siebie niczym swe lustrzane odbicia, pławiące się w swym wzajemnym blasku. Wstrzymała oddech, gdyż zamiast złości, ujrzała weń coś, czego nigdy by się nie spodziewała. Nie potrafiła tego nawet określić. On widać też nie potrafił, gdyż odsunął się od niej z przekleństwem na ustach, aby za chwilę przygwoździć ją jeszcze mocniej. - Nie możesz Favill – opuszkami palców dotknął jej twarzy, wędrując liniami zdobiących ją tatuaży. Dziewczyna zacisnęła usta, a w jej dłoni zatańczył sztylet, którego ostrze zatrzymało się na krtani mężczyzny, muskając go swym zabójczym chłodem. - Mogę wszystko – szepnęła tuż przy jego uchu. Mężczyzna nie odsunął się jednak, lecz wciąż trwał z nią w uścisku, jakby tylko prosząc się o to, by przebiła jego skórę i przecięła żyły, odbierając ostatnie tchnienie.
Panował tu nieustanny hałas. Był niemal namacalny, ciężki, obezwładniający i dudnił niczym wodospad zachodnich gór, które strzelistością dorównywały samemu niebu. Postac w czarnej pelerynie, której poły skrywały twarz, siedziała w środku samego piekła brzęczących niczym ul ludzi. Siedziała nieruchomo, wyprostowana, zdając się nie zwracać uwagi na otoczenie. Czeladź nawet nie zdawała sobie sprawy jak wielkie szczęście miała. Tak, łowca miał dziś dobry humor, wypatrywał tylko jednej ofiary, która miała nie ujrzeć już wschodu słońca. - Co to za dziwny łuk? Tata też ma podobny, ale inny. Taak, inny. Ten jest dziwny - piskliwy głosik rozległ się gdzieś po prawej stronie zakapturzonej postaci. - Skoro jest tak niezwykły to pewnie i do niezwykłych rzeczy służy- jakże melodyjny, słodki, a zarazem chłodny głos pełen sprzeczności wydobył się z mroków odzienia - zupełnie odmiennych od łuku twego ojca. - Łuk służy do strzelania! - pełen pewności chłopczyk spojrzał z niesmakiem na oręż - każdy. Po to jest przecież zrobiony. - Pytanie kto staje się jego ofiarą - mruknęła postać cicho i szybkim ruchem podniosła się z ciosanego stołka. Wokół uniósł się zapach igliwia, gdy smukłe ciało zgrabnie lawirowało między gawiedzią. Chłopczyk rozdziawił pełne usteczka, gdy w jego dłoni zaciążyła srebrna moneta. Ashe, Corvus Albus.
Favillae&Sarosh
OdpowiedzUsuńfavillae.sarosh@gmail.com
PRÓBKA TWÓRCZOŚCI
Ciepła para unosząca się ponad półmiskiem pachniała wspaniale. Równie wspaniale jak pachniałoby wszystko po tak długiej i męczącej podróży. Umysł to dosyć specyficzny narząd, który potrafi płatać figle, aby tylko osiągnąć swoje niskie, barbarzyńskie wręcz cele. Celem na dziś było zaś zaspokojenie głodu. Dziewczyna mruknęła z przyjemnością, ciesząc się tą ulotną chwilą i zabierając za jedzenie. Gulasz, tylko on miał w tej chwili jakiekolwiek znaczenie.
Huk.
Stół zatrząsł się od siły uderzającej weń pięści. Naczynie zadzwoniło o blat, a opróżniony do połowy kufel upadł, wylewając z siebie resztkę zawartości, która powoli poczęła skapywać na brudną podłogę karczmy.
- Myślałaś, że cię nie znajdę? – wywarczał wściekle mężczyzna, zrzucając z jej głowy kaptur okrywającego ją płaszcza.
- Nie sądziłam, że będziesz mnie szukał – parsknęła wciąż wpatrzona w półmisek, nawet nie spoglądając na przybysza. To tyle jeśli idzie o spokojne zjedzenie posiłku. Chwycił ją za podbródek, zmuszając, aby na niego popatrzyła. Zamknęła oczy.
- To źle sądziłaś – szepnął wrogo, zbliżając do niej swoją twarz. Poczuła jego ciepły oddech na policzku i wyrwała się z uchwytu, wstając gwałtownie.
- Czego nie rozumiesz w stwierdzeniu: z nami KONIEC? – wycedziła, wpatrzona gdzieś w pustkę koło niego, akcentując agresywnie ostatnie słowo, jakoby chciała mu je rzucić w twarz niczym truchło martwego zwierza.
Głosy rozmów wokół zdawały się nagle umilknąć. Zniecierpliwiony mężczyzna złapał ją za rękę, bez słowa wyciągając na zewnątrz. Nie potrzebna im była widownia. Z wnętrza budynku dobywały się zawiedzone gwizdy i buczenie. Strzepnęła z siebie jego dłoń, gdy tylko się zatrzymał, odciągając ją na ubocze.
- Chciałaś sobie tak po prostu odejść? Myślałaś, że na to pozwolę? Zabawna z ciebie istota, doprawdy… - powiedział, przysuwając się do niej i przyciskając ją do drzewa. Nie mogła go dłużej ignorować. Ich oczy się spotkały, dwa spojrzenia lśniących, ametystowych tęczówek będących dla siebie niczym swe lustrzane odbicia, pławiące się w swym wzajemnym blasku. Wstrzymała oddech, gdyż zamiast złości, ujrzała weń coś, czego nigdy by się nie spodziewała. Nie potrafiła tego nawet określić. On widać też nie potrafił, gdyż odsunął się od niej z przekleństwem na ustach, aby za chwilę przygwoździć ją jeszcze mocniej.
- Nie możesz Favill – opuszkami palców dotknął jej twarzy, wędrując liniami zdobiących ją tatuaży.
Dziewczyna zacisnęła usta, a w jej dłoni zatańczył sztylet, którego ostrze zatrzymało się na krtani mężczyzny, muskając go swym zabójczym chłodem.
- Mogę wszystko – szepnęła tuż przy jego uchu.
Mężczyzna nie odsunął się jednak, lecz wciąż trwał z nią w uścisku, jakby tylko prosząc się o to, by przebiła jego skórę i przecięła żyły, odbierając ostatnie tchnienie.
Shyael&Nimronyn
OdpowiedzUsuńocassnn@gmail.com
Panował tu nieustanny hałas. Był niemal namacalny, ciężki, obezwładniający i dudnił niczym wodospad zachodnich gór, które strzelistością dorównywały samemu niebu. Postac w czarnej pelerynie, której poły skrywały twarz, siedziała w środku samego piekła brzęczących niczym ul ludzi. Siedziała nieruchomo, wyprostowana, zdając się nie zwracać uwagi na otoczenie. Czeladź nawet nie zdawała sobie sprawy jak wielkie szczęście miała. Tak, łowca miał dziś dobry humor, wypatrywał tylko jednej ofiary, która miała nie ujrzeć już wschodu słońca.
- Co to za dziwny łuk? Tata też ma podobny, ale inny. Taak, inny. Ten jest dziwny - piskliwy głosik rozległ się gdzieś po prawej stronie zakapturzonej postaci.
- Skoro jest tak niezwykły to pewnie i do niezwykłych rzeczy służy- jakże melodyjny, słodki, a zarazem chłodny głos pełen sprzeczności wydobył się z mroków odzienia - zupełnie odmiennych od łuku twego ojca.
- Łuk służy do strzelania! - pełen pewności chłopczyk spojrzał z niesmakiem na oręż - każdy. Po to jest przecież zrobiony.
- Pytanie kto staje się jego ofiarą - mruknęła postać cicho i szybkim ruchem podniosła się z ciosanego stołka. Wokół uniósł się zapach igliwia, gdy smukłe ciało zgrabnie lawirowało między gawiedzią.
Chłopczyk rozdziawił pełne usteczka, gdy w jego dłoni zaciążyła srebrna moneta.
Ashe, Corvus Albus.
[Witaj! Zaproszenie wysłane.]
Usuń