niedziela, 6 stycznia 2013

Sypał śnieg...


Śnieg rozpadał się w najlepsze. Ścięty przez mróz, skrzypiał lekko towarzysząc ich krokom. Białe, sporej wielkości płatki śniegu rozpuszczały się kiedy dotykały zielonych łusek, po czym pod wpływem ruchu łączyły się z innymi kroplami i spadały na ziemię. Zupełnie inaczej zachowywały się te, które spadły na płaszcz Aerlin, którego materiał pokrywał się białym puchem coraz gęściej.
Szli bez specjalnego celu, przed siebie podziwiając pokryte drzewa. Prawie się do siebie nie odzywając. Nie potrzebowali tego dzisiaj, wystarczyła wspólna bliskość z dala od harmidru panującego czasem w Zamku. Wokół nich pojawiły się sarny, stado dobrze przez nich znane, które nimfa często odwiedzała. Ale tym razem coś było inaczej. Zwierzęta sprawiały wrażenie jakby na nich czekały, szybko podeszły do Aerlin i kilka z nich zaczęło trącać nosami jej rękę ponaglając ją do szybszego marszu. Od razu wiedziała, że coś się stało, nie potrzebowała nawet się z nimi komunikować. Spojrzała na Jivreg’a, a ten skinął do niej głową. Przyśpieszyli kroku idąc za zwierzętami.
Nie musieli iść daleko, na niewielkiej polanie stała reszta stada, a w środku jedna z saren wraz z młodym jelonkiem, który urodził się tej wiosny. Pozostałe zwierzęta trącały młodzika opiekuńczo nosami, jakby chciały dodać mu otuchy. Nimfa podeszła ostrożnie i wtedy zobaczyła… Tylna noga jelonka wykręcona była pod dziwnym kątem, a przebita skóra odsłaniała ukrychniętą kość i zakrzepłą krew. Młodzik musiał poślizgnąć się na lodzie, lub złamał nogę w czasie jednej z zabaw. Jego matka lizała go uspokajająco po głowie. Sarny odsunęły się robiąc miejsce Aerlin, która powoli podeszła do małego i delikatnie dotknęła jego nogi. Wydał z siebie pełny bólu pisk. Nimfa zmarszczyła brwi i odwróciła się do Jivreg’a.
-Będziesz musiał mi pomóc.- Skinął jedynie głową zgadzając się. Podszedł do niej bliżej, sarny nawet się nie poruszyły. Wiedziały, że oni pomogą, znali ich przecież...
Aerlin ponownie dotknęła nogi zwierzęcia, jednocześnie wysyłając uspokajające impulsy, wyszeptała również zaklęcie uśmierzające ból. Wiedziała, że będzie potrzebowała sporo mocy, by naprawić zarówno kość jak i rozerwane tkanki, dobrze by było, żeby jelonek się położył i usnął, a ona mogła spokojnie się skupić. Rozłożyła swój płaszcz i wprowadziła na niego młodzika. Delikatnie go położyła i uśpiła kolejnym zaklęciem. Trzeba było działać jak najszybciej. Jej palce dłoni rozjaśniły się szmaragdowym blaskiem, a ona zaczęła szeptać zaklęcie po zaklęciu…
Śnieg padał coraz gęściej, zwierzęta wpatrywały się w nich kasztanowymi oczami trwając w oczekiwaniu. Ale oni nie zwracali na to uwagi połączeni mocą,  pogrążeni w hipnotyzującym szepcie zaklęć nimfy…




[http://enayla.deviantart.com/art/Nightly-Forests-559246]


Imię: Aerlin
Wiek: 1534 lata
Płeć: Kobieta
Rasa: Nimfa leśna
Pochodzenie: Dol Blathanna
Opis wyglądu: Zwiewna, wręcz ezoteryczna. Zawsze boso w lekkich,długich sukienkach. Kiedy robi się zimno, dodatkowo zakłada cieplejszy płaszcz,mimo że będąc nimfa nie jest bardzo wrażliwa na warunki atmosferyczne. Gdy chodzi wygląda jakby unosiła się nad powierzchnią ziemi, jest pełna wdzięku i gracji co widać zwłaszcza w gestach i ruchach. Posiada dwa delikatne, motyle skrzydła, które w czasie zdenerwowania lekko drgają, czego Aerlin nie jest w stanie kontrolować. Włosy długie, ciemno-brązowe, proste reagujące na każdy powiew wiatru czy ruch powietrza, oczy mają kolor kasztanowy, w kształcie podobne do sarnich. W oczach odbija się doświadczenie i echo przeszłych zdarzeń, często bardzo bolesnych.
Umiejętności: Posługiwanie się Białą Magią, jest to jedyna forma walki jaką się posługuje.  Porozumiewanie się z zwierzętami wszelkiego rodzaju, często można ją spotkać w lesie przy stadzie saren, które w szczególności sobie upodobała i piastuje nad nimi opiekę. Posiada rozległą wiedzę w dziedzinie roślinności, zna właściwości i działanie ziół i różnych mieszanek. Naparami często męczy osoby w swoim otoczeniu. Almariel odczuła to na własnej skórze po złamaniu jednego ze skrzydeł. Aerlin posiada również wiedzę na temat wielu trucizn, jednak jeśli chodzi o zioła nie uznaje siebie za specjalistkę i lubi konsultować swoją wiedzę z Sir’cą.
Broń: Magia Natury. Nie nosi przy sobie żadnej broni białej, ani miotającej.
Zdolności specjalne: Posiada rozległą wiedzę z dziedziny magii leczącej. Zna wiele zaklęć, które natychmiast łączą naczynia krwionośne i rozerwaną tkankę, tamują krwawienie. Wymagają one jednak wiele wysiłku i mocy, jednak nimfa nigdy nie waha się kiedy trzeba komuś pomóc.
Charakter: Spokojna i opanowana. Zawsze chętnie wysłucha i służy radą. Doskonała negocjatorka i obserwatorka, wyczulona na uczucia innych, bez trudu z reakcji i mowy ciała wyczytuje emocje i nastroje swoich rozmówców. W każdym szuka dobrych cech, ale gdy chodzi o obronę bliskich nie zawaha się użyć swojej mocy w ich obronie.  Z początku nieufna i skryta, nie okazuje emocji, zazwyczaj zachowuje powagę wstydząc się spontanicznie pokazywać uczucia. Trzeba czasu by uzyskać jej zaufanie. Często zamyślona, z lubością oddaje się obcowaniu z lasem, gdzie spędza większość swojego czasu.
Hierarchia: Starszyzna, Nauczyciel, Medyczka, Mag Natury.
Historia: Urodziła się i wychowała wśród innych nimf leśnych w Dol Blathanna. Dzieciństwo i młodzieńcze życie spędziła wśród sióstr, pędząc między koronami drzew i skrywając się w sercu doliny, z dala od wszelkich niepowołanych oczu. Tam, gdzie nikt nie dotarł i nikt nie zakłócał ich spokoju, mogły pomagać zwierzętom, doskonalić umiejętność komunikacji z nimi, ale również zgłębiać tajniki roślinności. Z czasem jednak, kiedy Aerlin była już dorosła, zaczęło doskwierać jej poczucie niespełnienia i niedosytu. Wiele czasu zajęło jej dojście do wniosku, że nie chce takiego życia, nie chce ograniczać się do Dol Blathanna i pragnie poznać otaczający ją świat, poznawać nieznane… Uciekła więc od swojej rodziny, jednocześnie skazując się na dożywotnią banicję, gdyż nimfy uważały świat zewnętrzny za skażony i nikt kto tam się udał nie miał prawa powrotu. Początkowa euforia zmieniła się w obawę, a później strach. To co na początku fascynowało, zaczęło ją przerażać. Błąkała się więc po okolicy, bez celu sama do końca nie wiedząc co ma teraz począć i gdzie się podziać. I wtedy na jej drodze pojawił się Jivreg. Obserwowała go jakis czas, zanim zdecydowała się mu ujawnić. Sprawiał wrażenie tak samo zagubionego jak ona, tak samo jak ona silnie był związany z lasem. Nigdy wcześniej nie widziała smoka, słyszała jednak opowieści... Kiedy postanowiła wyjść spomiędzy drzew i ich spojrzenia się spotkali, wtedy obydwoje zdali sobie sprawę z tego że już nigdy siebie nie opuszczą i oto właśnie odnaleźli swoje brakujące połówki duszy. Od tamtej pory są nierozerwalni. Długo błąkali się wśród krain, unikając jakiegokolwiek kontaktu z innymi istotami, aż trafili do Ordo Luce Tenebris, gdzie znaleźli dom. Długo oswajali w sobie niepewność i niepokój będąc wśród innych istot, tak bardzo różniących się między sobą, gdzie każda posiadała inną aurę i umiejętności. Z czasem zostali nauczycielami, by swoją wiedzę przekazywać młodzikom i szkolić nowe pokolenia smoczych jeźdźców. W czasie jednej z wypraw do Lasu Driad, Aerlin rozpoznała w Sir’ce pragnienie, które ją samą popchnęło do opuszczenia rodzinnych stron. Przy pomocy Jivreg’a przekonali Matkę Driad, by pozwoliła im ją zabrać. Takim sposobem zabrali ze sobą młodą driadę, która znalazła w Zakonie swoje przeznaczenie. Po nastaniu Ciemności, Aerlin wraz z Jivregiem i jajem, w którym skrywała się Arsi, musieli długo ukrywać się w najgłębszych zakamarkach lasów, uciekać przed wrogami. Powrócili do Ordo, jednak nie zagościli tam zbyt długo. Odeszli i ponownie skryli się w głębi lasu czekając na wiadomość mówiącą o szansy na ponowne stworzenie Zakonu. Po dotarciu na miejsce okazało się, że czekają na nich Almariel wraz z Mulkherem, a po dołączeniu Erity i Luthien założyli Ordo Corvus Albus i sprawują nad nim pieczę po dziś dzień.




[http://drakainaqueen.deviantart.com/art/Forest-Dragon-308324647]

Imię: Jivreg
Wiek: 1852 lata.
Płeć: Samiec
Rasa: Smok leśny
Pochodzenie: Las Amell
Opis wyglądu: Cały zielony, pokryty łuską. Jego głowę zdobią przypominające wachlarze krezy jak również dwa okazałe rogi, wzdłuż cienkiego i długiego ogona natomiast ciągnie się rząd ostrych kolców. Kiedyś koniec ogona zdobił ostry grot, który skutecznie mógł służyć jako broń w walce, jednak po ostatnich wydarzeniach Jivreg go zdjął. Z każdego łokcia wystają trzy długie kolce. Rozłożyste skrzydła pozwalają prawie bezszelestnie szybować wśród chmur, złożone ciasno na grzbiecie nie przeszkadzają poruszać się wśród koron drzew.
Umiejętności: Potrafi przywoływać różne zwierzęta i się z nimi porozumiewać, jednak nie jest to tak zaawansowane jak w przypadku Aerlin. Kiedy jest w radosnym nastroju wyczarowuje drobne, świetliste punkciki, które kieruje w konkretnym kierunku lub pozwala im swobodnie szybować w powietrzu.
Broń: Magia Księżyca. Oprócz tego potrafi doskonale walczyć w bezpośrednim starciu, umiejętnie korzystać z kłów i pazurów.
Zdolności specjalne: Jivreg potrafi zmieniać kolor łusek, upodabniając go do otoczenia, co sprawia, że jego kamuflaż jest perfekcyjny. Potrafi czerpać siłę z mocy otaczającego go lasu jak również wykorzystywać magiczną moc Księżyca, zwłaszcza w noce kiedy jest ona dobrze wyczuwalna.
Charakter: Zazwyczaj spokojny i rozważny, w życiu starał się kierować przede wszystkim mądrością i opanowaniem. Tak jak Aerlin wiele przeżył co odbiło się piętnem w jego duszy. Nie zawaha się działać w obronie bliskich. Zawsze starał się być ostrożny w postępowaniu i osądzaniu, jednak ostatnie wydarzenia sprawiły, że łatwo wpada w irytację i gniew, który musi nieustannie kontrolować. To co dotknęło jego rodzinę, sprawiło że zwątpił w samego siebie widząc jak szybko odrzucił wartości, którymi kierował się do tej pory. Jego wątpliwości sprawiły, że chciał zrezygnować z funkcji jednego z Przywódców  odejść z Zakonu.
Hierarchia: Starszyzna, Nauczyciel, Mag Natury, Zwiadowca.
Historia: Urodził się w lesie Amell, jako jeden z dumnych, dzikich leśnych smoków. Tam dorastał w szczęściu i dostatku wśród swoich pobratymców, i tak pewnie spędziłby resztę życia. Jego rodzina została napadnięta przez bandę, która poszukiwała ciekawych okazów zwierząt by później sprzedać bogaczom za porządną cenę. Jivreg, jako ten który walczył najbardziej zaciekle, został wzięty w niewolę i wywieziony za granice swojego lasu. Po kilku dniach, dzięki umiejętnościom, przy pierwszej nadarzającej się okazji uciekł, nie potrafił już jednak wrócić w swoje rodzinne strony. Błąkał się ładnych kilka dni zanim nie spotkał Aerlin. Jak tylko ją zobaczył, wiedział że będzie się nią opiekował do końca swoich dni i to właśnie ona zastąpi mu utraconą rodzinę. Dalsze losy powiązane są ściśle z losami nimfy. W Ordo Luce Tenebris związał się z Luthien, smoczycą niesamowitej urody i gracji. Dzięki ich miłości na świat przyszło ich potomstwo: Arsi, Eldar i Lhun. Opiekowali się nimi dopóki nie nastały mroczne czasu Ciemności i rodzina została rozdzielona. Zabrał jajo Arsi i ukrył się wraz z Aerlin w głębi lasu, z dala od świata. To był dla nich trudny okres, a małe smoczątko potrzebowało wiele uwagi i ochrony. Jivreg poczynił wszelkie  starania by Arsi otrzymała odpowiednie nauki i szkoliła swoje umiejętności tak, by mogła dać sobie radę kiedy jego przy niej zabraknie. Przekazał jej prawie całą wiedzę odnośnie zwierząt i roślin, nauczył trudnej sztuki kamuflażu i walki. Smoczyca szybko rosła i równie szybko się uczyła. Była już dorosła, kiedy udali się w odległe góry by utworzyć Zakon Białego Kruka. Cała rodzina była ponownie razem, a Arsi miała wreszcie prawdziwy dom. Jivreg wiele czasu poświęcał organizowaniu nowego Ordo, coraz mniej czasu poświęcając swoim bliskim. W wirze nowych obowiązku nie zauważył kiedy córka się od niego odsunęła, a synowie prawie go nie znali. Kiedy Arsi została pojmana przez Łowcę, o czym dowiedzieli się od Eldara, wpadł w wściekłość. Kiedy odnaleźli ranną smoczycę i Triv’a, w szale o mało go nie zabił, szczęśliwie powstrzymany przez  Mulkhera. Kiedy dowiedział się, że to właśnie Łowca jest wybrany przez smoczycę, udał się na tereny Ordo Luce Tenebris by uciec przed własnym gniewem. Od tamtej pory nie może pogodzić się z tym faktem, jak również doskwiera mu to, że o mało nie zabił własnej córki, zabijając Triv’a. Chciał odejść z Ordo i zrezygnować z opieki nad nim, jednak rozmowa z przyjaciółmi powstrzymała jego zamiary. Od tamtej pory stał się porywczy i łatwo można go rozgniewać. Całej sytuacji nie pomaga fakt, że jego syn Eldar buntuje się i oskarża go o zbytnie zajmowanie się Arsi. Dlatego Jivreg’a coraz częściej nawiedzają myśli, że nie podołał roli ojca i ma wyrzuty sumienia, że nie potrafił całej trójce stworzyć kochającego i bezpiecznego domu, gdzie mieliby szczęśliwe dzieciństwo.

22 komentarze:


  1. *Zmarszczył brwi i pokiwał głową, nie kryjąc zdziwienia. Po raz pierwszy od wielu lat na jego twarzy tak wyraźnie i dobitnie zarysował się kształt emocji. Milczenie zapadło między nimi jak cień, wbrew oczekiwaniom wprowadzając niepokój, nie ukojenie. Chciał coś powiedzieć, lecz nie mógł. Niewidzialne więzy ścisnęły mu gardło. Pobladł, skóra poszarzała, zamieniając go w popiół…* Dlaczego? *Wreszcie pełny niezrozumienia głos przeszył przestrzeń. Mężczyzna ujął nimfę za dłonie i odsunął od siebie.* Dlaczego…? Ja nie umiem sobie wybaczyć po tylu latach, a Ty… Tak po prostu? *Wstał, nie mogąc powstrzymać fali różnorakich emocji, które zdawało się, że zaraz go rozsadzą, zagryzą, jak psy, wreszcie wypuszczone na wolność po latach spędzonych w niewoli.* Noszę piętno mordu niewinnych. Jestem przeklęty! I nieważne, ile będę próbował zadośćuczynić, to się już nie zmieni… Czy Ty… nie znasz strachu?

    Tharin

    OdpowiedzUsuń
  2. *Stopniowo przestawał nerwowo krążyć. Zdawałoby się, że pod wpływem melodii głosu nimfy jego wewnętrzny gniew wycofywał się w cień duszy. W końcu stanął w miejscu, ramiona zaokrągliły się, jakoby spadł na nie ołowiany ciężar. Mimo to oczy grzmiały żywym srebrem. Pogubił się. Nie rozumiał do końca... Jednak przestał walczyć. Długo nie odpowiadał, brnąc w odmęty nieskładnych myśli. Próbował odnaleźć w ciemnych oczach Aerlin drogę, wskazówkę.* Masz rację. *Mruknął gardłowo, zrobił krok. Byli blisko.* Ocenisz sama, gdy bliżej poznasz mnie i moją codzienność... *Ściszył głos niemal do szeptu. Objął ją w talii, przesunął szorstką dłonią po aksamitnej sukni i pocałował ją.*

    Tharin

    OdpowiedzUsuń
  3. *Był spokojny. Kroczył jak przywódca wilków pewny swej pozycji. Schlebiała mu adoracja nimfy i nie krył się z tym. Nawet pozwolił sobie otworzyć umysł przed Shi, by poczuła to, co on teraz. Odetchnął, wyczuwszy smoczycę mile, mile stąd, co objawiło się jako wyraźne ukłucie serca. Zdawało mu się nawet, że usłyszał jakąś jej zbłąkaną myśl, jednak nie zdążył odczytać słów, nim odpłynęła. Do tu i teraz ściągnęło go lekkie pociągnięcie nimfy w stronę korytarza. Pozwolił się prowadzić.
    Zdumiał się, jak doskonała była iluzja kryjąca dumę Aerlin, jej ogród. Był już tutaj, patrzył się na tę ścianę, nie wyczuwał nic, ani nie spodziewał się niczego podejrzanego, nadzwyczajnego. Zapewne nigdy nie osiągnie na tyle wysokiego poziomu wyczulenia magicznego, by móc wyłapywać takie rzeczy. Naburmuszył się w duchu. Że też przyszło mu żyć w świecie, w którym szermierka już nie robi na nikim większego wrażenia. Skupił się na obserwacji najróżniejszych roślin i krzaków. Większości nawet nie miał sposobności zobaczyć na obrazku w książce. Gdy dojrzał coś, co przypominało żółty mech, zrobił cwaniacką minę i dotknął go paluchem; roślina w odwecie usmarowała go kleistą mazią. Skrzywił się i pospiesznie wytarł rękę w spodnie.* Niewychowane te Twoje roślinki. *Skwitował i puścił jej oczko. Ach tak, kwiat prawdy. Nie był pewny, czy zdziwiło go to, że nimfa postanowiła "podkraść" sobie jeden pędek. Choć mógł wcześniej myśleć, że to nie w jej stylu, nie mógł się spodziewać, że nie będzie chciała zapłaty za swój wysiłek. Sprytne. Ale to tylko dobrze o niej świadczyło. Może dzięki jej badaniom kwiat stanie się trochę bardziej dostępny... A serum było bardzo, bardzo przydatne.* Dlaczego z marnym skutkiem? Co jej nie pasuje? *Zapytał z ciekawością, wychylając się, by móc dojrzeć kolejne okazy. Tym razem jednak nie próbował ich dotykać. Uśmiechnął się, gdy uświadomił sobie, że nimfa wyzbyła się tego dystansu, oficjalności i stała się spontaniczna. Było dobrze. Bardziej zdecydowany od powiewu listków ruch przykuł zawsze czujny wzrok Tharina. Zmarszczył brwi i zrobił śmieszną minę, jakby rozbawił go pokraczny twór, który właśnie... chyba się obudził.* To ma zęby. *Skwitował.* To jakaś krzyżówka? *Wydawał się trzymać na dystans od rośliny. Jakoś nie zapałał do niej sympatią, w odróżnieniu do Aerlin, wydawało się, jakby to był jej pupil.* Nie boisz się, że pewnego dnia wypełznie i wejdzie Ci do łóżka? *Zrobił śmiertelnie poważną, grobową minę.* Chcesz żeby mnie pogryzł? Twój glon już mnie oślinił...

    Tharin

    OdpowiedzUsuń
  4. [Nie mam pojęcia jak Aerlin dostrzegła jajo w zamkniętym pudle... dlatego uznaję, że go nie widziała.]
    Gdy Mer była mniej więcej w połowie liczenia, wyraźnie wyczuła czyjąś obecność. Uniosła głowę, a jej oczom ukazała się smukła kobieta sylwetka. Po chwili zauważyła także skrzydła. Czyżby nimfa? Meredith wstała; odruchowo już zasłoniła pakunek z jajem swoimi nogami, chcąc się wytłumaczyć, zapytać... ale nieznajoma odezwała się pierwsza. Kiedy skończyła mówić, dziewczyna zabrała głos. - Na imię mi Meredith. Ja... faktycznie, szukam schronienia. Ale nie chcę, żeby było głośno o moim przybyciu. - Niezbyt pewna, co powinna teraz rzec, zerknęła na swój ładunek. Wtedy też usłyszała dziwny dźwięk, poczuła podmuch powietrza. W oczach Dith przez moment przemykały świetliste refleksy, które towarzyszyły największemu stworzeniu, jakie dotychczas widziała. Smok. Pierwszy raz miała do czynienia z przedstawicielem tych gadów. Dith czuła jego wzrok na sobie. Zaczął iść w jej kierunku, pysk jego przybrał dziwny grymas. A potem, nie mogła uwierzyć, jaszczur przemówił! Naprawdę mówił! Nie... niemożliwe. Jaszczurki nie gadają... Meredith stała jak wryta, gapiąc się na smoczysko; nie powstrzymała nawet dość niegrzecznego grymasu - jako, że miała otwarte usta ze zdumienia. Stała tak, bez słowa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiedziała, co rzec. Nie do końca pojęła słowa Aerlin. Na dodatek gad namieszał jej w głowie, nigdy nie widziała tak ogromnego stworzenia na własne oczy! Gdy tylko smok zniknął jej z oczu, odezwała się cicho. - A więc to prawda, że smoki potrafią mówić? Bo zdawało mi się, że ten mi się przedstawił. - Dodała szybko, coby uargumentować swoje pytanie. Miała dziwne wrażenie, że wyjdzie na idiotkę. Przyjrzała się uważnie temu, co pozostawił smok. Czyżby jakiś owoc? Ujęła go w dłonie i obejrzała dokładnie. Uniosła nieznaną rzec wyżej, patrząc pytająco na towarzyszkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. *Kiwnął głową, ucieszył się, że wydzielina nie była żadnym swędzącym albo podrażniającym paskudztwem. Zaklął w duchu, przecież wiedział, że nie należy grzebać przy cudzych zbiorach, czy to substancji, czy roślin. Od kiedy prawie nie zrównał z ziemią zamku Wilka podczas zabawy z wybuchowymi substancjami Abbadona, starał się trzymać ciekawość na wodzy. Chyba założył, że Aerlin nie trzyma niczego niebezpiecznego, zapewne mylnie, sądząc po tym paszczopędzie.* Cieszę się, że zapewniłem Ci wyzwanie. Pomyśl w ten sposób - jeśli odkryjesz sekret, nie tylko byś mogła na tym nieźle zarobić, oczywiście sprzedając serum tylko wybranej klienteli, ale także okryć się sławą w środowisku zielarzy. *Mruknął, drapiąc się po brodzie, w towarzystwie charakterystycznego szorstkiego dźwięku. Spojrzał na nimfę z pobłażliwym, acz przyjaznym uśmiechem, słysząc, co mówi do rośliny, nie komentując. Nadal myślał nad serum. Żyłka handlowca na chwilę przejęła nad nim władzę, parę chwil kontemplował w milczeniu, próbując chociaż oszacować sumę, jaką nimfa mogłaby zagarniać za jeden kwiatuszek.* Tak. Chociaż nie wiem... One wszystkie wyglądają tak podobnie... Wysyłałaś tylko jednego? *Rozłożył ręce, po czym pogłaskał ptaka, w dość niedelikatny, męski sposób. Mężczyzna nadstawił ucha, zdawało mu się, że słyszał na korytarzu ciche pyknięcia, tak jakby ogień wstępował na pochodnie. Zajrzał za okno; czas płynął szybko, jego uwadze umknął nawet fakt, że nadszedł zmrok. Cykady odgrywały swój koncert, w duecie z nocnymi ptakami. Takie wieczory lubił okraszać alkoholem i dymem z cygar. Ten jednak nie będzie samotny.* Macie tutaj jakieś gry? *Zapytał z zawadiackim uśmieszkiem, pomyślawszy, że odrobina inteligentnej rozrywki przy winie to dobry pomysł.*

    Tharin

    OdpowiedzUsuń
  7. *Zalane złotem spojrzenie anioła ześlizgnęło się z zamazanej cieniami jednej sylwetki, a spoczęło na następnej. Każde uderzenie serca rozjaśniało na sekundy pewien fragment widzenia, lecz nie na tyle wyraźnie, by zapamiętać cokolwiek. Plama bieli, fioletu, zieleni. Pozbawione schematu kołysanie głową kosztowało znacznie więcej energii, niż dopuszczały to kiedykolwiek jego myśli. Ciche stęknięcie towarzyszyło każdej walce o rozklejenie powiek. Okraszone gamą świstów i rzężenia sapanie zamarło w klatce piersiowej, zamglone oczy Upadłego rozwarły się, sine usta drgały spazmatycznie. Jakby pokryte drobnymi kolcami węże wiły się w jego korpusie, przyprawiając o oślizgłe i swędzące uczucie, jednocześnie drapiące, gdy krańce rozerwanych żył na nowo łączyły się. Anioł wytrzeszczył ślepia, nieznacznie pochylony w stronę uzdrowicielki. Na szyi resztkami sił pulsowała żyłka. Pojedyncze niteczki poszarpanych ścięgien i mięśni na nowo zaplatały się w uściskach, przyprawiając o przychodzący falami ból. Wtem zmarniał, bezwładnie pochylony, gdy drobna dłoń na kilka chwil oderwała się od klatki piersiowej, zdobnej nie tylko w poważną ranę, ale i kilka nieszkodliwych zadrapań. Szarpnięty napadem kaszlu, opluł się znikomymi już ilościami krwi. Przez warstwy otępienia usłyszał echo głosu, chociaż nie był pewny, czy to nie jest jakaś melodia. Nieznacznie, z wykończeniem na wykrzywionej w cierpieniu twarzy uniósł głowę. Ujął w drżące palce podetkniętą fiolkę, po czym sztywno przechylił ją. Płyn był niby balsam dla odrapanego, suchego przełyku. Ręka opadła z delikatnym szkiełkiem z powrotem na udo. Nie wiadomo czemu, gardło mężczyzny zacisnęło się, a białka oczu nabiegły krwią. Nieokreślony świst towarzyszył każdej probie złapania choć odrobinki powietrza. Nie pojawiły się żadne myśli ponad pragnienie oddechu. Mięśnie rozluźniły się równie nagle, co zacisnęły. Charkot zamiast haustu wyległ z ust anioła. Delikatne stróżki zimnego potu spływały po szyi i twarzy, niemiłosiernie przyklejając doń długie pasma włosów. Pojedyncze kosmyki przysłaniały oczy Upadłego, a mimo to spoglądał na nimfę. Nieugięty wzrok kontrastował się z opłakanym stanem ciała. Ten dziwny kontakt trwał zaledwie kilka chwil. Ogarnięty dziwną, acz przyjemną niemocą spuścił głowę. Wspaniała para, błoga nieczułość i opiekuńczy sen zawładnęły aniołem.*

    OdpowiedzUsuń
  8. *Najprawdziwsza w świecie serenada szepczących szumów i cichych pyknięć towarzyszyła leniwym ruchom roziskrzonego drobnymi wyładowaniami ogona. Zastygła w niespokojnym napięciu smoczyca czatowała poza zasięgiem aromatów wszelakich substancji, jakie zawierała, pomyśleć by można, bezdenna torba piórowłosej. Stroniła od każdego, całkowicie świadoma swych niezdatnych przy leczeniu gabarytów, a także braków językowych, tak dokuczliwych podczas prób komunikacji. Spoglądała na nich, wszystkich, którzy bez wydania rozkazu czy usłyszenia pozwolenia tak bezinteresownie rzucili się na pomoc istotom tak diametralnie odmiennym. Każdy życiodajny ognik zakuty był w formę z tego samego metalu, jedynie pomalowaną innymi barwami; mogły funkcjonować oddzielnie, lecz gdy nagliła sytuacja, sprawiały wrażenie, jakby wszystkie połączyły się w jeden organizm, tak harmonijnie ze sobą współpracowały... Uniosła rogatą głowę, niemal zalegającą na ziemi całym swym majestatem, a otępiałe przygnębiającymi myślami ślepia błysnęły mocą zainteresowania, gdy świetliste wejrzenie dostrzegło wyzute z sił ruchy zwiewnej kobiety o motylich skrzydłach oraz pełne uczucia i przywiązania, którego Burzowa nie potrafiła przystroić w uzasadnienia, gesty piórowłosej oraz towarzyszących im smoków. Było to nader dziwne dla niej zjawisko, pozbawione solidnych podstaw wsparcie ze wszystkich możliwych stron... Gniewne, przenikające tkanki, mięśnie, żyły i wprawiające w drżenie kości warczenie wypełniło każdy cal przestrzeni, gdy jeden z mężczyzn, niebieskooki szatan o uśpionym gniewie, bez jakiegokolwiek zwiastuna swych działań rozłożył na ziemi kawałek pięknego materiału mieniącego się głębokim szmaragdem i bezceremonialnie przeciągnął na niego ukochanie znienawidzonego przez Burzową anioła, po czym przeniósł go wraz z jasnowłosym osobnikiem. Smoczyca na kilka pełnych oburzenia i dezorientacji chwil wrosła szponami w ziemię, by zaraz zbliżyć się pośpiesznie ku zbitej grupce, tworzonej przez nimfę, driadę, Baldis oraz smoka, który ani razu nie zabrał głosu w sprawie ani nie wyrzekł chociaż swego imienia. Sposób, w jaki Illuminara opuściła łeb znamionowała gwałtowność, lecz nie spodziewany gniew, a cichutki pomruk wdzięczności z trudem przecisnął się przez nabrzmiałe wstrzymywanym rykiem gardło. Przeciągające się w wieczność sekundy trwał niemy kontakt, nawiązany topionym w oczach nimfy jaśniejącym spojrzeniem różanych ślepi. Z piórowłosą nie nawiązała podobnej nici porozumienia, obdarzyła ją jedynie przeciągłym mrugnięciem, maleńką imitacją dziękczynnego skinięcia głową. Zrodzoną w burzy, dumną bestię, która nie znosiła dzielić się swymi własnościami bądź okazywać słabostek, te drobne gesty kosztowały wiele wysiłku. Naraz cofnęła się, rozpościerając duże, twardo rzeźbione skrzydła, pod którymi kryła się ołowiana mgiełka. Z tego właśnie oparu zaczęły strzelać na wszystkie strony elektryczne lance, ostatecznie spowijając ciało smoczycy, aż stało się ono widmem w pamięci. Skrząca się bladym fioletem błyskawica wystrzeliła w głąb korytarza w ślad za niosącymi Upadłego mężczyznami, pozostawiając świetliste ślady w powietrzu i odgłosy tępych huków w uszach.*

    OdpowiedzUsuń
  9. *Podniósł ręce i pomachał nimi lekko, kręcąc głową.* Dlatego też właśnie grono klientów byłoby bardzo wąskie, ściśle przez Ciebie kontrolowane. A jeśli nie chciałabyś tego robić dla pieniędzy, to dla innych wartości. Słyszałem, że zielarze mają swoje wiece, głównie w lasach i prezentują swoje osiągnięcia. By się pochwalić, pokrzepić komplementami innych... Chyba nie powiesz mi, że nie lubisz, jak Cię chwalą...? *W jego stalowych oczach, gdy spojrzeć pod odpowiednim kątem, dojrzeć można było żółte plamki, niczym wężowe ślepia błyskające w mroku. Słuchał jej uważnie, słysząc rzeczy zupełnie nowe. Ordo Corvus Albus było oazą spokoju, sanktuarium pośród gór, tajemnym uniwersytetem, w którym każdy mógł zaznać wytchnienia. Czy nimfa mogła zaznać spokoju, którego tak potrzebowała, u jego boku? U boku przywódcy bitewnych psów, których przeznaczeniem jest wojna?* Jeśli nie sława, to autorytet. Mogłabyś przyjmować uczniów, stworzyć swój mały wydział naukowy. Przybywali by do Ciebie tylko najzdolniejsi i najbardziej pracowici studenci i studentki z Kohiry. *Mruknął, obserwując, jak biały ptak znika w oddali, pochłonięty przez ciemność nocy. Po jego szorstkiej twarzy mignął błysk zadowolenia. Nawet w tak poważnym i porządnym zamku kryło się wiele sposobów na rozrywkę. Podrapał się po brodzie, zastanawiając się nad wyborem. Najlepiej szło mu w karty, ale nimfa za tym nie przepadała; za to zręcznościówki były dla niego prawdziwą udręką, nic dziwnego, jak się ma drewniane ręce... A magii miał dość na dziś. Może jutro, mieli dla siebie jeszcze trochę czasu...* Co powiesz na partyjkę szachów przed spoczynkiem? Tutaj... nie czuję zmęczenia... Napijemy się czegoś?

    Tharin

    OdpowiedzUsuń
  10. *Po jego twarzy przebiegł lekki uśmiech, który, choć wątły, zdołał ją rozświetlić i odjąć lat. Mimo to cień po chwili powrócił, gdy nimfa zakończyła zdanie spojrzeniem tak podobnym do tego, który pojawiał się czasem w ślepiach Shi. Nie pytał o przyczynę, sam by tego nie chciał. Zacisnął usta w wąską kreskę, dając znać, że rozumie.*
    *To kluczenie sekretnymi korytarzami okazało się być niezłą zabawą, zwłaszcza, kiedy zdawało się, że przez ścianę słychać czyjeś kroki. Ale byłaby heca, gdyby ktoś ich przyłapał. W Servi Proditor jego podwładni nigdy nie zapomnieliby mu takiego "wybryku", zamek huczałby od plotek i złośliwości. Choć tutaj, w Białym Zamku, społeczność zdawała się być bardziej... poukładana.*
    *Pyk - na czym jak na czym, lecz na otwieraniu butelek to ów jegomość się znał. Po krótkim przeszukaniu podartych łachmanów, w których przybył, znalazł pęk podręcznych urządzonek, takich jak małe różnokształtne ostrza, wybrał odpowiednie narzędzie i usunął korek. Chwila moment i gotowe. Do zapachu wieczora dołączył się słodki aromat wina. Tharin wpierw nalał Aerlin niewielką ilość alkoholu i zamarł w bezruchu, czekając, aż nimfa skosztuje trunek i czy jego smak przypadnie jej do gustu. Dopiero po ocenie mógł nalać więcej. Tak nakazywała etykieta.*

    Tharin

    OdpowiedzUsuń
  11. To damy mają pierwszeństwo w wyborze. *Odparł z błyskiem w szarym oku. Wino było zacne, dość wyszukane jak na proste podniebienie mężczyzny, aczkolwiek przypadło mu do gustu. Starał się nie pić za szybko, nie był w towarzystwie kolegów, gdzie chlało się gorzałę na wyścigi. Hmm... Nawet szachy w tym zamku zachwycały kunsztem wykonania. Zaprawdę, zakon rządzony przez kobiety wyglądał z goła inaczej, nie zapomniano o choćby najmniejszym szczególe, wszystko współgrało ze sobą jak harmonia dźwięków symfonii. A może płeć nie miała tu nic do rzeczy? Rozgrywka toczyła się dynamicznie, zwłaszcza ze strony Aerlin, co wzbudziło w nim lekkie podejrzenia - czy nimfa ma tak sprawny umysł czy prowadzi z nim jakąś grę poza szachownicą? Przy swoich ruchach nie mógł się choć odrobiny nie zastanawiać, by nie popełnić jakiegoś głupstwa. Chociaż rozmowa, coraz to luźniejsza, odrywała jego uwagę od partyjki. W pewnej chwili dotknął dłoni Aerlin i zacisnął ją lekko, jakby chciał przywrócić Sarniooką do rzeczywistości; zdawało się, że odpłynęła na moment w odmęty własnych myśli.* Mam nadzieję, że Cię nie nudzę, Aerlin. W każdej chwili mogę porwać Cię na jakąś hulankę. Nie uwierzę, że nie ma tu w okolicy jakiegoś odpowiedniego do tego miejsca. *Mruknął, a prawy kącik ust uniósł się nieznacznie. Wolną dłonią przeczesał krucze włosy, które jeszcze rozsiewały delikatną kwiatową woń po kąpieli.*

    Tharin

    OdpowiedzUsuń
  12. *Pokiwał głową przecząco na znak, że Aerlin nie musi przepraszać. Shi też często odpływała myślami w dal, a mężczyzna mimo prób zaglądania w jej umysł nie mógł odgadnąć, co też chodzi jej po głowie. Zupełnie tak, jakby rozmyślała w innym języku... Tutaj sytuacja była podobna, choć był do takowych przyzwyczajony. Tharin zaśmiał się basowo i wyprężył, wyrzeźbione ciało zarysowało się wyraźnie pod koszulą.* Jesteśmy... zahartowani. *I w bojach, i w balangach, dopowiedział sobie w myślach. Zmarszczył brwi, słuchając słów nimfy. Jego wzrok pobłądził gdzieś ku horyzontowi. On nie wyobrażał sobie życia bez zabawy i bez czasochłonnych obowiązków, inaczej oszalałby już dawno, owładnięty toksyną własnego zdziczałego umysłu... Z jednej strony kobieta zaskoczyła go. Szczerze, myślał, że nimfa weźmie jego słowa za żart i pokieruje rozmowę na inny tor.* Tego się nie zapomina. *Puścił jej perskie oczko.* I nie dziwi mnie fakt, że przyciągasz uwagę, jesteś piękna, Aerlin. *Po jego poważnej twarzy przemknął cień uśmiechu, a jego szare oczy zalśniły, jakby obudziło się w nich życie. Dopił wino, po czym wstał od stołu.* Niech patrzą i zazdroszczą. Jeśli ciekawość poprowadzi ich zbyt daleko, odpowiednio się nimi zajmiemy. Nie pozwolę, by natręci zniszczyli nam wieczór. *W tawernach i gospodach oprócz wiejskiej gawiedzi można było spotkać różnych typków, od ekscentryków po bandytów. Ale lepszych hulanek niż tam próżno szukać. No, chyba, że w murach Ordo Wilka. Mężczyzna wyciągnął w stronę Sarniookiej rękę, zachęcając do drogi.*
    *Wybrawszy te same konie, co poprzednio, chwilę przygotowywali się. Tereny OCA były rozległe, niezamieszkane i niezagospodarowane, były niepodzielnym królestwem dzikiej natury. Dopiero poza granicami mogli znaleźć zaczątki osad. Aerlin podarowała Tharinowi cienisty płaszcz, o wiele bardziej elegancki i porządniej skrojony, niż ten, który padł ofiarą napastnika w podróży. Już nie wyglądał jak podrzędny leśny złodziejaszek. Gorliwie dziękował za niego w duchu później, podczas drogi, bowiem noc okazała się być chłodna. W takt truchtu siwka postukiwał bagaż wraz z długim mieczem. Szarooki puścił nimfę przodem z wiadomych powodów. Ona znała te lasy jak własną kieszeń i na pewno wybierze najkrótszą drogę.* Ile według Ciebie zajmie dotarcie do tawerny? *Mruknął, uprzednio zrównawszy się. Cień kaptura zasłaniał mu twarz, pozwalając na ujrzenie jedynie pojedynczych rysów twarzy i wątłego światła oczu.*

    Tharin

    OdpowiedzUsuń
  13. *Kontury ostrokołu otaczającego osadę zamajaczyły niewyraźnie w ciemnościach. Mężczyzna został zmuszony do zmrużenia oczu, by coś więcej dojrzeć. Jakież było jego zdziwienie, kiedy zobaczył otwartą na oścież bramę. Aerlin bez oporów przekroczyła progi grodu, jakby dokładnie takiej sytuacji się spodziewała. Tharin jednak wstrzymał na chwilę konia i rozejrzał się zdezorientowany, trzymając rękę na klindze miecza. Nie do wiary. Po co mieli ten ostrokół, kiedy na noc otwierali bramę, nawet nie stawiając przy niej strażników? Bezmyślność albo szaleństwo. Rozumiał, że okolica może być w miarę bezpieczna ze względu na sąsiedztwo Zakonu Białych Kruków, no ale ludzie... A co z dzikimi, wygłodniałymi zwierzętami? Poczuwszy dziwne mrowienie na karku wywołane spojrzeniem nimfy, w końcu popędził wierzchowca. Przez głowę przebiegła mu szorstka myśl, że w tawernie może czekać ich więcej rozrywek, niż się spodziewał.
    Zupełnie nie zwrócił uwagi na stajennego, wypracowanym gestem rzuciwszy mu sztukę złota. Złapał Aerlin za rękę, ścisnął ją lekko i posłał nimfie porozumiewawcze spojrzenie. Choć nie mógł mieć pojęcia, jakie emocje targały kobietą, domyślał się, że mogło chwilę potrwać, zanim przyzwyczai się do nowego otoczenia. Tak jak i jemu chwilę zajęło przywyknięcie do mistycznego klimatu panującego w Ordo Corvus Albus. Gdy przekroczyli progi gospody, Szarooki wciągnął do płuc powietrze, chłonąc znajome zapachy. W pomieszczeniu panował zaduch i harmider. Mężczyzna omiótł spojrzeniem klientelę lokalu i stwierdził, że tłum stanowi głównie wiejska gawiedź i parę zakazanych mord - nic szczególnego. Mimo to zachował czujność. Gdy wychwycił blask szmaragdowej połaci, wyczarowanej przez nimfę, pokiwał przecząco głową i uśmiechnął się nieznacznie.* Magia na wejściu to kiepski pomysł. Rozwrzeszczany i upity motłoch nie reaguje zbyt przyjaźnie, gdy uzna, że ktoś przylazł zepsuć mu zabawę. *Mruknął jej na ucho. Po chwili chrząknął i rozłożył ręce w przyjaznym geście.* No to co, kolejka dla wszystkich, ludzie, pod tą noc! *Jeden z grajków, usłyszawszy propozycję Tharina, zawołał wesoło, majtając w powietrzu lutnią. Po chwili reszta przyłączyła się do okrzyku, a mężczyzna kiwnął zadowolony głową i pociągnął Aerlin w kierunku baru. * I po kłopocie. Piwo dla ludu, dla nas dzban wina, najlepsze, jakie masz. *Kelner, niezbyt ładny młodzieniaszek spojrzał niepewnie na mężczyznę. Po chwili jednak ocenił, iż tego jegomościa stać na takie zamówienie i zgiął się usłużnie w półukłonie. Jednocześnie wskazał chyba jedyny wolny stolik na uboczu. Tharin poprowadził Aerlin w stronę wskazanego miejsca. Gdy usiadł, wyjął zza pazuchy papierosa i dyskretnie zapalił swoim zaklęciem, uważając, by nikt z gawiedzi go nie zoczył.* Aerlin, wszystko w porządku? Zamówić coś do jedzenia? *Zapytał ochryple, jednocześnie wypuszczając dym. Palcami lewej ręki stukał w rytm wygrywanej przez grajków skocznej piosenki. Rzucił przelotne spojrzenie tańczącym ludziom na wolnej przestrzeni, tuż przed lekko podwyższonym piedestałem - sceną dla muzyków. Ponownie skierował swoją uwagę ku Aerlin, uśmiechając się nieco niepokojąco, jakby coś knuł...*

    Tharin

    OdpowiedzUsuń
  14. *Kiwnął głową do kelnera, gdy ten przyniósł im alkohol oraz glinianą popielniczkę. Tharin zgniótł kiepa w naczyniu i wypuścił dym.* Gospodarz upichciłby nam nawet i jajecznicę ze strusich jaj, gdybyśmy chcieli. Wystarczy odpowiednio z nim pogadać. *I wykonał gest oznaczający mamonę, pocierając palec wskazujący i środkowy o kciuka. Pokiwał przecząco głową, dając znak, że i on nie jest głodny. Egzotyczna kolacja w Ordo Corvus Albus okazała się sycąca. Narzucił dość szybkie tempo przy piciu alkoholu, trochę z premedytacją; wino na pewno pomoże Aerlin się rozluźnić. Choć starała się tego po sobie nie poznać, on widział, że jest spięta. Spojrzał w tym samym kierunku, co ona, bowiem zaniepokoiło go, że patrzy w tamtą stronę zbyt długo. Gdy szare oczy przytłumione czernią szerokich źrenic ujrzały śliniącego się do Aerlin oblecha, zaskrzyły się jak ostrze miecza w słońcu. Mężczyzna ścisnął palce w pięści, że aż kości strzeliły. Typek w końcu spuścił z tonu; nic dziwnego, pod spojrzeniem Tharina kruszał lód, ludzie nagle tracili animusz do burd.* Chodź. *Mruknął szarooki, złapał nimfę za rękę i nie czekając na protesty pociągnął ją za sobą. Kiedy przechodzili obok stolika wieprza, Tharin nachylił się i mruknął do niego grobowo.* Pierwsze ostrzeżenie, śmieciu. *Typek zarechotał jedynie, ale nic nie odpowiedział. Przywódca OSP spojrzał na niego z wyższością, po czym uśmiechnął się półgębkiem do nimfy.* Mogę prosić panią do tańca? *I nie czekając na reakcję, pociągnął ją prosto w wir tańcujących par. Nie puścił jej nawet na chwilę, w jego oczach mieniły się iskierki rozbawienia. Zanim nimfa się obejrzała, tańczyła wraz z wiejską gawiedzią, prowadzona przez Tharina.*

    Tharin

    OdpowiedzUsuń
  15. *Napięcie podrygiwało między nimi, aż dziw, że nie sypały iskry. Tharin był pewny siebie, położył jedną rękę na jej talii, a drugą wyżej, na plecach, tuż przy skrzydłach. Drgnął odrobinę, gdy przez przypadek dotknął ich delikatnej membranki - było to dziwne uczucie, tak jakby włożyć rękę w mgłę, a ta zmieniłaby się w miękką tkaninę. Byli bardzo blisko siebie, lodowy wzrok nabrał ciepła w wątłym świetle świec. Jednakże półmrok niepokojąco podkreślił i uwypuklił blizny na lewej części jego twarzy. Najemni ochroniarze kręcący się po gospodzie spoglądali co i rusz w ich stronę. W obawie?* No i jak? Nie jest tak źle, co? *Mruknął mężczyzna, unosząc nieznacznie prawy kącik ust. Cieszyliby się chwilą jeszcze jedną piosenkę, bo bardowie wpadli w melancholijny nastrój, jednak zbyt długi czas spokoju w tawernach nie był możliwy.* Odbijany! *Syknął tuż za plecami Tharina drab, który wcześniej gapił się na Aerlin. Ignorując ostrzeżenie szarookiego, zarechotał złośliwie, po czym wyciągnął rękę w kierunku nimfy, chcąc złapać ją i przyciągnąć do siebie. Nie zdążył. Tharin złapał go za dłoń i wykręcił umiejętnie, co intruza zwaliło z nóg. Kontynuował atak, szybko, sprawnie i ze spokojem, jakby całe życie ćwiczył tylko po to, by właśnie teraz obronić swoją kobietę. Drab nie miał żadnych szans, szarooki tłumił wszelkie próby oporu w zarodku. Gdy przeciwnik wreszcie dał za wygraną, trzymając się za złamany nos, Tharin wyprostował się i klasnął parę razy w dłonie, jakby otrzepywał je z pyłu. Rozejrzał się wokół. Dopiero teraz usłyszał przejmującą ciszę i zobaczył gawiedź stojącą niemo w kółku. Jeden z najemnych ochroniarzy postąpił parę kroków w kierunku nimfy i szarookiego, lecz ten tylko podniósł rękę we władczym geście.* I tak już wychodziliśmy. To za bałagan. *Rzucił mu sztukę złota, odwrócił się z zaskakująco szerokim uśmiechem do Aerlin i wyciągnął w jej kierunku rękę.*
    *Mężczyzna odetchnął głęboko chłodnym powietrzem, po czym wzruszył ramionami i pogłaskał Vuko po nosie.* Wybacz, trochę skróciłem nam pobyt. *Podrapał się w zakłopotaniu po dwudniowym zaroście, który zachrobotał charakterystycznie.*

    Tharin

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziwisz się? Faceci wariują na Twój widok. *Mruknął z uśmiechem, kiedy już go objęła, po czym odwzajemnił uścisk i pocałował ją. Nie dostrzegali świata poza sobą; Tharina do rzeczywistości przywróciło ponaglające szczypnięcie w ramię, aż podskoczył. Odwrócił się i zobaczył Vuko z niepokojąco wyszczerzonymi zębami, jakby tym razem miał zamiar go chapnąć.* Dobrze, już dobrze, wracamy! Rozpuszczone te wasze konie. *Uśmiechnął się do Aerlin, klepiąc siwka po szyi. Na kolejne słowa nimfy kiwnął głową, pomógł jej wsiąść na konia, po czym sam wskoczył w siodło. Zanim ruszył, zapalił sobie papierosa.*
    *Droga minęła bez przeszkód, mężczyzna dziwił się, że tak tu spokojnie. Nawet wilków nie było słychać. Księżyc świecił nieziemsko mocno, tak samo zresztą jak liczne konstelacje gwiazd - mleczne mury siedziby Ordo zdawały się chłonąć ten blask, lśniąc jak magiczny artefakt.
    Rześkie powietrze zdołało dopełnić zmęczenie Tharina, przypominając mu o trudach minionej podróży. Choć nie narzekał i gotów był nie spać wcale podczas pobytu w OCA, by nie marnować czasu podarowanego jemu i Aerlin, to nimfa widziała po nim, że przydałby mu się odpoczynek - czasem pocierał oczy i tłumił ziewnięcia. Odprowadzili konie do stajni. Mężczyzna zastanawiał się, czy pod osłoną nocy również będą kluczyć sekretnymi korytarzami. W OSP zawsze ktoś nie spał... Szarooki złapał nimfę za rękę, przytulił na chwilę, po czym mruknął.* Prowadź, Aerlin.

    Tharin

    OdpowiedzUsuń
  17. *Przyjąwszy trunek, przeczesał dłonią czarne włosy, tu i ówdzie przecięte nieznaczną siwizną i usiadł obok Aerlin. Kiedy zaczęła mówić, oparł się wygodnie i położył rękę na zagłówku, zwróciwszy na nimfę przenikliwy wzrok srebrnych oczu. Z jego twarzy trudno było odczytać, czy temat poruszony przez kobietę go zadziwił, zakłopotał, a może nie poruszył go wcale. Był jak góra, nieodgadniony, niewzruszony, potężny, trwający ponad każdym szalonym żywiołem. Upił łyk wina i pochylił się bliżej ku sarniookiej, a jego przecięte blizną usta zastygły w zadziwiająco szelmowskim uśmiechu.* Ten ktoś był głupcem, który pogrzebał szansę, jaką dostał od losu. Ja nim nie jestem. Będę walczyć o Twoje uczucie, choćbym pozostał w tej walce sam. Pokonam każdą odległość, każdą przeszkodę, zmierzę się z każdym rywalem, który odważy się stanąć nam na drodze. *Rzekł pewnie i stanowczo, z pasją godną generała zagrzewającego armię do bitwy, niejako składając obietnicę, po czym odgarnął z twarzy nimfy kosmyk włosów.* Za niektóre sprawy... warto walczyć. *Jego oblicze złagodniało wraz z pierwszym słowem wyznania Aerlin. Poddał się pieszczotom, by po chwili je odwzajemnić. Szorstka dłoń dotknęła policzka, podbródka, szyi, zsunęła się po linii talii. Słodki pocałunek poruszył twarde serce Tharina, bezlitosnego przywódcy, protektora wschodu, jeźdźca czerwonej bestii. Spojrzał jej prosto w oczy, by widziała, co odbija się w jego własnych.* Nie zwiedziesz mnie. Miałaś odwagę, by stanąć twarzą w twarz z moją przeszłością i wybaczyć mi. Będziesz też ją miała teraz... By w nas uwierzyć. *Złączyli się w pocałunku pełnym pasji, by uwolnić zbyt długo skrywane emocje, by otworzyć przed sobą swoje serca i dusze. By wreszcie przestać udawać.*
    *Kiedy zbudziła się, nie było go obok niej. Choć wątpliwość zdążyła zakłuć ją boleśnie w serce, szybko odpuściła, gdy ujrzała szary obłoczek tytoniowego dymu, który popędził za oknem na wstęgach wiatru. Sięgnęła ku swoim rzeczom i odziała się w delikatną, białą, lekko prześwitującą woalkę sięgającą kostek, ledwo wyczuwalnie pachnącą kwiatem jedwabiu. Otworzyła skrzydła odrzwi balkonu. Powietrze było świeże i dość ciepłe, jak na tak wczesną porę. Chwilę obserwowała mężczyznę, oparła się o framugę drzwi. Siedział odwrotnie na krześle, oparłszy ręce na oparciu, trzymając leniwie dymiącego się papierosa. Wschodzące słońce ukazało w pełnej krasie jego nagi, rozbudowany tors oraz plecy, podkreślając każdy zarys mocnego mięśnia, ale i też uwydatniając nawet najmniejszą bliznę. Gdy zdał sobie sprawę z jej obecności, zgasił papierosa i podszedł do niej, po czym objął w pasie.* Hargadn er tuze', Aerlin. *Mruknął jej do ucha, po czym nie bez satysfakcji wywołanej jej zdezorientowaną miną, spojrzał na wschód i rzekł.* Jesteś piękniejsza niż słońce.

    Tharin

    OdpowiedzUsuń
  18. *Magia, którą Aerlin wpuściła do jego żył, była zupełnie inna niż ta, którą przyszło mu władać. Swą siłę czerpała nie z wybuchów i nieprzewidywalnych impulsów, a ze spokoju i wytrwałości, swą istotą przywodząc na myśl nurt rzeki. Obca energia rozlała się po jego ciele. Nimfa poczuła, jak serce mężczyzny, dotychczas bijące mocno i niejako groźnie, uspokaja się, zwalnia, jakby po latach wojny zaznało chwili bezpieczeństwa. Kiedy go całowała, przytrzymał jej dłoń, nadal spoczywającą na jego torsie.* Wzięłaś na swoje barki kolejne ciężkie brzemię, Aerlin... *Szepnął, trzymając nimfę w ramionach, patrząc nań srebrnym jak stal wzrokiem. W niemej naganie pokręcił lekko głową, a jego spojrzenie zsunęło się na kusząco odsłoniętą szyję, obojczyk, zaczepnie uwydatniony dekolt.* Bardzo często odnoszę rany... *Jego niski pomruk, poprzedzający pocałunek w szyję, odbił się jako przelotny dreszcz, który pogalopował wzdłuż kręgosłupa. Mężczyzna dał się poprowadzić wgłąb komnaty, by poddać się obietnicom uniesień, jakie świadomie bądź nie wysyłało ciało Aerlin, unosząc się i opadając jak płatek kwiecia na wietrze. Schlebiła mu odwagą i inicjatywą, karmił zmysły jej zapachem i widokiem, samemu nie pozostając dłużnym. Jego mocna dłoń wędrowała nieskrępowanie po jej ciele, złapała za śnieżnobiałą koszulę, podciągnęła ku górze... Zamarła na dźwięk cichego pukania, które odbiło się echem w głowie Tharina równie mocno co huk lawiny. Jakże zabawny i zaskakujący musiał to być widok, kiedy wątła iskierka strachu zajaśniała w srebrzystych tęczówkach, wywołana ni mniej ni więcej jak obawą przed przyłapaniem na miłosnych igraszkach. Uśmiechnął się pod nosem i pokiwał głową z przekąsem, lekko zażenowany, po czym podniósł się i usiadł na skraju łóżka. Dopiero na widok smakowitości, jakimi zastawiony był wózek, jego żołądek odezwał się cichym burknięciem, choć i tak podczas pobytu na włościach Kruka był rozpuszczany do granic możliwości. Przynajmniej w porównaniu do traktowania go po macoszemu w Ordo Servi Proditor. Na widok zabawnie gigantycznej porcji spojrzał z uśmiechem na Aerlin, po czym puścił jej perskie oczko.* Oj, nie znasz moich możliwości, Sarniooka. *Wzniósł szklankę mleka na znak toastu, upił parę łyków, po czym bezzwłocznie zabrał się do zajadania słodkich przysmaków.*
    *Tharin jak na człowieka poradził sobie całkiem nieźle z górą jedzenia, choć rzecz jasna nie zdołał pochłonąć całej porcji. Zupełnie tak, jakby z więzią ze smokiem przy okazji "odziedziczył" niepohamowany apetyt Shi. Nie jadł naleśników na słodko od lat.* Jeszcze chwilę, a polubię ciepłe jedzenie i miękkie łóżko. Mam z Tobą za dobrze. *Mruknął z wyraźną błogością w głosie, oparłszy się wygodnie na zagłówku, założywszy ręce za głowę.* Twój smok nie będzie zły, że zjadłem mu śniadanie? *W sumie to zastanawiało go, jakim cudem ani razu nie widział zielonołuskiego gada swojej ukochanej podczas pobytu w OCA. Z tego, co zdążył zauważyć, smoki to w większości ciekawskie stworzenia, dałby sobie głowę uciąć, że gdyby Aerlin gościła u niego, za oknem podsłuchiwałaby Shi, a pod drzwiami jeszcze parę spragnionych plot łuskowatych koleżanek...*

    Tharin

    OdpowiedzUsuń
  19. *Szarooki uśmiechnął się pod nosem, jakoby z przekąsem na wzmiankę o Shi.* Shi... Jakby to powiedzieć... Kryje w sobie wiele zwierzęcych instynktów. W życiu nie pozwoliłaby na oddanie komuś swej strawy, chyba, że mnie, ale musiałby istnieć ku temu ważny powód. To jeden ze sposobów obrony pozycji w hierarchii, choć nie wiem, skąd jej się to wzięło. Może geny przodków dały o sobie znać? Ale nie wtrącałaby się do naszych spraw, gdybyś przyjechała, nie obawiaj się. Ogólnie rzecz biorąc, Servi Proditor jest dość... barbarzyńskie... W prównaniu do Kruka... *Zamilkł, jakby zafrasowały go własne słowa i nie powiedział nic więcej, tylko sięgnął po szklankę mleka. Słuchał uważnie opowieści Aerlin o Jivregu. Oczywiście znał Triva, choć nie miał okazji rozmawiać z nim osobiście. Nie musiał. Chcąc nie chcąc słyszał plotki, jakie wstrząsnęły zamkiem po uczcie z okazji sojuszu. Chodziło o nic innego jak o jego przelotny romans z Alix. Była to sensacja nie z tej ziemi, bowiem w Zakonie Wilka powszechnie uważano, że elfka z racji swojego trudnego charakteru nigdy chłopa nie zazna, a tu taka niespodzianka... Oczywiście sama Alix mówić o tym nie chciała i wrzeszczała na każdego, kto śmiał poruszać temat, jednak zbyt wielu widziało jej taniec z półaniołem. Za to nikt nie wiedział o tym, co srebrnowłosy miał na sumieniu.* Reakcja Jivrega była naturalna. Nie może się za nią obwiniać. Nie może roztrząsać, co by było gdyby. To tylko strata czasu... *Spojrzał się na nimfę. Dobrze wiedział, o czym mówi. Sam przez to przechodził, tak samo jak wielu jego podwładnych. Jivreg jednak miał to szczęście, że najgorszy scenariusz nie miał miejsca... Sposób na wyrzuty sumienia był tylko jeden... Stawić czoła swoim demonom.* Dręczenie się to tylko pożywka dla szaleństwa. Swoje błędy trzeba zaakceptować i choć nigdy się o nich nie zapomni, można sprawić, by nie ciążyły tak na sercu. Sam powinienem sobie to często powtarzać. *Dodał, obdarzając Aerlin smutnym uśmiechem. Kiedy podeszła do niego, spojrzał jej głęboko w oczy, spokojny, pewny siebie.* Wszędzie, gdzie Ty będziesz, będzie mi dobrze.
    *Czas w towarzystwie Aerlin płynął słodko, jak we śnie, ale szybko, za szybko. Po wspólnej
    kąpieli odwiedzili bibliotekę. Nie było jeszcze południa, nimfa zapewniła, że nie powinno być tu nikogo o tej porze, ale nie była skora ryzykować. Zgodziła się dopiero po namowach mężczyzny. Wizyta tym bardziej zyskała na atrakcyjności, bo musieli pozostać czujni na każdy szmer. Spędzili tam ładne parę godzin, w poszukiwaniu choć wzmianki o legendarnej róży, o której opowiadał Aerlin, o speculus angelum, "Lustrzanym Aniele". W końcu natrafili na pewną księgę, napisaną w jakimś obcym języku. Tharin nie był poliglotą, więc ni w ząb nie mógł rozgryźć, co jest w niej napisane, ale jego uwagę przykuł obrazek zamieszczony w zakurzonym tomiszczu. Przedstawiał wizerunek pięknej kobiety-anioła, rozkładającej szeroko olbrzymie skrzydła. Prawą rękę miała położoną na sercu, zaś w drugiej trzymała różę i wyciągała ją przed siebie, jakby chciała ją podarować czytelnikowi. Najbardziej niezwykłe było w róży to, iż w środku miała burgundowo czerwone płatki, zaś po brzegach - białe. Po dokładnym przyjrzeniu się, Tharin zauważył, że anielica skaleczyła się w palec o kolec łodygi róży. Aerlin potrafiła odczytać tylko niektóre fragmenty tekstu, które jednak wyrwane z kontekstu nie miały większego sensu.* To może być fałszywy trop, ale... Mogłabyś mi tę księgę pożyczyć? Może ktoś u mnie to odczyta... Albo zatrudnię tłumacza... *Srebrzyste oczy lśniły mu nienaturalnie, był wyraźnie podekscytowany znaleziskiem. Głośne myśli przerwał mu odległy, acz wyraźny dźwięk otwieranych odrzwi i cichego kobiecego głosu.* Mulkherze, jak tu jej nie będzie, to ja nie wiem, gdzie posiałam tę księgę... *Znajdowali się głęboko we wnętrzu pomieszczenia, między regałami. Tharin kucnął, próbując schować się za stertą książek, które już przejrzeli i spojrzał się na Aerlin, nie wiedząc za bardzo, co robić...*

    Tharin

    OdpowiedzUsuń
  20. Sarosh wymknął się z salonu, gdzie zasnęła Favill, grzejąca się ciepłem buchającym z kominka. Czytana przez nią książka miękko zsunęła się po okrywającym ją kocu lądując na podłodze. Fioletowy zerknął na nią po raz ostatni, wsłuchując się w jej równomierny oddech i wyszedł cicho niczym duch. Nawet drzwi, zwykle najmniejszy nawet ruch zdradzające donośnym skrzypnięciem, milczały.
    Do zakonu przybywali coraz to nowi jeźdźcy i smoki, więc Światło stwierdził, iż to już najwyższy czas, aby wreszcie się zdeklarować, jaką rolę pragną sprawować w zakonie. Nie wiedział jednak, czy w obecnej sytuacji to, o czym myśleli wcześniej będzie właściwe. W jego głowie zrodziła się pewna myśl, lecz wpierw musiał odnaleźć Jivrega, aby móc z nim o tym porozmawiać. Zastanawiał się jednak, gdzie i czy uda mu się znaleźć Leśnego, a także czy zechce poświęcić mu chwilę swej uwagi. Rozważał też, czy nie lepiej byłoby jednak porozmawiać wpierw z nimfą, o ile ta nie gniewa się na niego i dodatkowo ją przeprosić za swoje ostatnie zachowanie. Sprawa nie była prosta.
    Próbował rozważyć wszystkie za i przeciw, jednocześnie wytężając słuch i węch w poszukiwaniach Zielonego. Specjalnych zdolności nie posiadali raczej żadnych, ni w śpiewie ni w rzemiośle. Favill co prawda jakoś sobie radziła, lecz rzadko tworzyła coś sama, a choć on nauczył się pobierać i przekazywać nadmiar energii zarówno dla konkretnej osoby, jak i bezpośrednio do rzucanego czaru, to nie potrafił używać jej do leczenia. To, iż sam niezwykle szybko się regenerował zdawało się dziać bez jego czynnego udziału, samoistnie. Do niczego innego nie umiał wykorzystywać magii, choć czuł w sobie jej spore pokłady. Niby bezużyteczne, doskonale przydawały się, kiedy jego jeźdźczyni potrzebowała wsparcia…
    - „A więc wojownik, tak? Chyba tak to się określa…” – mruknął sam do siebie, węsząc i snując się po zakonnych korytarzach. Nie był pewien czy pozostawione ślady aury są świeże, czy pozostawione już dawno. Spojrzał na swoje łapy, wysuwając spomiędzy nich ostre, szponiaste pazury. To one stanowiły jedną z jego głównych broni.

    OdpowiedzUsuń
  21. "Dobrze, że głowę masz przyczepioną do szyi, ammalvi, inaczej też byś ją zgubiła." *Mruknął z rozbawieniem czarnołuski smok, za co zarobił od demonicy donośnego "liścia" w przedramię.* Uważaj, żebym ja nie zaczęła Ci wypominać Twoich przywar! *Skrzydlata zagroziła mu palcem, a po chwili namysłu skręciła w kolejną z alejek wytyczanych przez niekończące się zbiory. Na widok przyjaciółki posłała jej uśmiech i miała zamiar ją powitać, ale głos ugrzązł jej w gardle, gdy ujrzała.. Tharina we własnej osobie. Zamiast się odezwać, chrząknęła ze zdziwieniem i pokiwała z niedowierzaniem głową.* Tharin! Yy, witaj... Jak miło Cię widzieć! No... Ładne rzeczy się tu dzieją. *Podsumowała całą sytuację, posławszy nimfie spojrzenie spod przymrużonych powiek; książkowe spojrzenie mówiące "policzymy się później". Jednakże wesołe ogniki podrygujące w lodowych oczach niwelowały całą powagę.*
    Wybacz niezapowiedzianą wizytę, Almariel, ale tym razem jestem tu prywatnie... *Mruknął Szarooki, trochę zażenowany i złapał nimfę za rękę. Zza regału wpierw wyłoniła się rogata głowa, a później reszta zwalistego cielska wiekowego gada. I choć biblioteczne półki były kilkakrotnie wyższe od standardowych, nadal wyglądały przy Mulkherze jak wyposażenie domku dla lalek.* "Ordo Servi Proditor zawsze jest tu mile widziane. Następnym razem weź ze sobą Shi. Nie widziałem jej w okolicy." *Ozwał się głębokim basem, skinąwszy łbem na powitanie.* Chodź, Mulkherze, nic tu po nas. A, mam taką małą prośbę... Jak się natkniecie przypadkiem na "Demonologię" Anziliusa, to połóżcie ją na stoliku przy wejściu, dobrze? Gdzieś ją posiałam i nie wiem, gdzie... Do zobaczenia.
    *Po wizycie w bibliotece zasiedli do posiłku, tak jak poprzednio w komnatach Aerlin. Żartowali ze zdziwienia Almariel, a zwłaszcza z jej zakłopotanej miny. Trudno jej się dziwić, w końcu niecodziennie "przyłapuje się" przywódcę innego Zakonu na myszkowaniu po zamku z drugim przywódcą... Gdy się posilili, Tharin zaproponował wizytę w hodowli, gdzie niewyklute smoki czekały na swoich jeźdźców. W pomieszczeniu było duszno i gorąco, w powietrzu unosił się zapach słomy i czegoś jeszcze. Mężczyzna fachowym okiem ocenił jaja i przykucnął przy jednym z nich, którego skorupa zdawała się pochłaniać wszelkie światło. Było czarne jak smoła. Po długim milczeniu spojrzał na Aerlin i odezwał się cicho.* Jeśli dobrze pamiętam, to są te same jaja, które widziałem podczas naszego pobytu w sprawie sojuszu... Jak długo już czekają?

    Almariel, Mulkher, Tharin

    OdpowiedzUsuń
  22. - „Salve Aerlin…” - odparł niepewnie młody smok, postępując krok do tyłu i przyglądając się ostrożnie nimfie. Zastrzygł uszyma, a długi puchaty ogon zakołysał się nerwowo, przecinając powietrze. Nie do końca wiedział, jak miał się przy niej zachować w świetle zaistniałej obecnie sytuacji. Sprawa rozwiązała się sama, gdy kobieta zasypała go potokiem słów wyjaśnień i przeprosin.
    - „Och… Ja, nie spodziewałem się…” – zaczął zaskoczony. – „Tamto zajście… To również nasza wina, nie byliśmy przy tym nader taktowni, jednak dziękuję. Twoje słowa wiele dla nas znaczą, przekażę je Favill. Ona rozumie, choć jednocześnie bardzo martwi się o Nirin i Lhuna… Może moglibyśmy wysłać im jakąś wiadomość? Cokolwiek… Myślę, że nie zgodzi się z tym, iż nie powinniśmy się już o to martwić. Za dużo włożyła w to zachodu” – westchnął, pochylając pysk na wysokość twarzy Aerlin i spoglądając prosto na nią, w jej ciemne, sarnie oczy. – „Pomijając to, sam również chciałem Cię przeprosić za moje wrogie nastawienie. Możliwe, iż trwało ono ułamek chwili, lecz mimo tego czuję się winny. Zareagowałem instynktownie w obronie tej nieopierzonej pannicy, wybacz” – rzekł, mając na myśli swą jeźdźczynię. Pokręcił z rezygnacją głową nad jej lekkomyślnością, po czym zmrużył podejrzliwie ślepia, widząc zmarszczki bólu malujące się na obliczu nimfy. – „Wszystko w porządku? Dobrze się czujesz?” – zapytał z troską, muskając czubkiem nosa jej przedramię, gdy rozmasowywała palcami skroń. – „Szukałem Jivrega, a podświadomie zdaje się również i Ciebie. Może to nawet i lepiej, że tak na siebie wpadliśmy. Mam do Was pewną delikatną sprawę, którą chciałbym omówić” – odpowiedział na jej pytanie, wciąż spoglądając na nią opiekuńczym wzrokiem. Chciał jej jakoś pomóc, a jednocześnie bardzo zależało mu na załatwieniu rzeczy z którą się do niej kierował. – „Miałem zamiar dopełnić wreszcie formalności związanych z naszym miejscem w hierarchii, moim i Favillae. Rozmyślałem nad tym przez dłuższy czas i stwierdziłem, że lepiej będzie jeżeli najpierw omówię to, znaczy mój pomysł, z Wami” – dodał, tłumacząc się. – „Znalazłabyś dla mnie chwilę?” – zapytał z nadzieją.

    Obawiał się nieco, iż mimo tego, że udało mu się ją znaleźć, Przywódczyni po zamienieniu z nim kilku słów wymknie mu się sprzed nosa pod byle pretekstem i znów przyjdzie mu czekać na sposobną okazję, aby natrafić na jedno z nich niepostrzeżenie. To znaczy bez wiedzy i udziału Lawendy. Wolał najpierw sam się upewnić co do pewnych spraw, żeby niepotrzebnie jej tym nie martwić. Wystarczająco nazrzędziła mu ostatnio o brakach w ich szkoleniu i tego, że nie jest pewna co powinni z nim dalej zrobić… Skrzywił się mimowolnie, wzdychając potępieńczo na samo tego wspomnienie.

    OdpowiedzUsuń