piątek, 4 stycznia 2013

Czerń i karmazyn. Noc i płomień.

Srebrzyste ostrza gwiezdnych igieł przebijały grubą, granatową kotarę nieba, która tylko na horyzoncie pociągnięta była różem, niczym kołnierz kochanka barwioną pomadką. Misterny wzór piął się po ciemnym sklepieniu niczym martwe, zbielałe drzewo, rozciągające swe ramiona i oplatające bezmiar niczym opiekuńcze dłonie matki. Całe zakumulowane dniem ciepło, uciekało teraz niewidocznymi wstęgami, eterycznymi i zwiewnymi jak smukłe tancerki, gnące się niczym wodne lilie. 
Całe miasto spało, tylko jeden, pokraczny budynek brzęczał niczym ul. Z małych, kwadratowych szybek bił złocisty blask nieustanie przerywany przez zebranych w karczmie ludzi. Słychać było stukot kufli, perliste śmiechy prostych dziewcząt i basowe rozmowy mężczyzn. Pośród zgiełku, w kącie, siedziała ciemna postać ukryta pod lekkim płaszczem, z twarzą skrytą w cieniu kaptura. Poły czarnego, delikatnego materiału rozlały się wokół prostego, ciosanego stołka, wyglądając niczym strumienie mrocznej wody spływającej z pleców przybysza. 
Gruba, krzywa świeca unosiła mały, żółty płomyk. Ciężkie krople łoju kapały na drewniany świecznik pozostawiając na nim grubą warstwę lśniącego oleju. Nagle postać drgnęła, poruszyła się jakby przerywając niespokojny sen. Spod stołu wyłoniły się dwie, smukłe, blade dłonie. Prawy nadgarstek obwiązany był prostym rzemieniem, podobnie jak kciuk, na którym lśnił dziwny, zdobiony runami pierścień. Zdać by się mogło, że runy migoczą jaskrawym błękitem, ale gdy tylko spojrzenie pochwyciło ten blask, umierał on, a srebro znów pozostawało martwe i zimne. 
  - Dwa denary - przesadnie słodziutki głos rozedrgał się gdzieś przy jej uchu, przebijając ogólny chaos. 
Na nieheblowanym, wyszorowanym stole wylądował prosty kielich, na którego szklanych ściankach zagrało światło. W jego wnętrznościach zaśpiewał bursztynowy płyn, którego kropla upadła na bladą skórę dłoni nieznajomej. Kobieta uniosła górną wargę, acz ten pełen nerwowości gest skryły poły materiału.

***

Gorszego rumu nie piła w swoim całym życiu. Nawet wtedy, gdy cięła fale wraz z załogą Korhala, którego dumną burtę zdobił srebrny wąż. Cicho jeszcze mruczała pod nosem i gładziła sinym językiem zęby, próbując pozbyć się natrętnego smaku, gdy zagłębiała się w ostępy ciemnej puszczy. 

***

Jaskrawy rozbłysk światła, które dziwnie materialne, rozlały się wokół gęstwiny. To piekielne gorąco i ten ryk. Dziki, drapieżny. Nieznoszący sprzeciwu, nie proszący o argumentację. Wyrok. 

***

  - 'Niedługo ujrzymy Białe Mury.' - ten piżmowy szept, szeleszczący, mruczący, ale dziwnie melodyjny, wręcz śpiewny. Ten dziwny miarowy dźwięk młóconego powietrza i ten śmiech. Ciepły, ale jednocześnie ostry niczym odłamki lodu. 

***

Pogrążona we śnie ciemna polanka, którą wstęgą oplatał szemrzący strumień. Wielka skała pośrodku. Czarna skała. Poruszała się? Ten dudniący oddech wielkiego stworzenia. Tuż obok cichy śpiew. Słodki, ale chłodny. Podniosły, niemal patetyczny. Kołysanka. Blada dłoń na ciemnej skale. Płomienna poświata, niczym języki ognia rozlana wokół brzoskwiniowej, piegowatej twarzyczki.
  - Witaj w domu bestio - świst i grzmot. Perlisty śmiech.


O SOBIE: 
  [google.pl]

Imię: Nemeyeth
Wiek: Zapomniany, acz jest to młoda elfka, która niedawno znalazła swój żywot. 
Płeć: Kobieta
Rasa: Elfka z niedużą domieszką ludzkiej krwi
Opis wyglądu: Nie można jednoznacznie określić jej aparycji. Na pierwszy rzut oka dostrzec można niezwykłą finezję, gibkość, niemal kocie ruchy, często urwane, gwałtowne, acz piękne. Po smukłym ciele spływa kaskada płomiennorudych włosów, które odmawiają sobie statycznego bytu, pnąc się, wijąc niczym żywe stworzenie zupełnie niezależne od elfki. Usta ma pąsowe, pełne, wygięte w nieraz cynicznym, nieraz ciepłym uśmieszku. Wystające kości policzkowe nadają jej wyniosły wygląd, a surowe rysy twarzy łagodzą nieco roziskrzone oczy,które mimo ciepłego kolorytu pozostają zimne, tajemnicze i zamknięte, jakby ich właścicielka bała się, że ktoś przez ich kotarę dojrzy jej prawdziwe jestestwo. Blada skóra jest gładka i lekko migocze, w takt błysków pierza elfki, które zazwyczaj przecina lodowe, gładkie czoło kilkoma czerwonymi kosmykami. Ubiera się niemal po męsku, nie zwracając uwagi na widoczność swojej sylwetki. Czasem błyśnie nagim udem, piersią, gdy sznurowanie koszuli rozpręży się pod wpływem gwałtownych ruchów, czy zwyczajnej niedbałości. Potrafi ukazać się w sukni, gdy tego wymaga sytuacja, jednak na co dzień wybiera wygodne odzienie, nie przejmując się opinią osób postronnych. Jej pojawienie zwiastują chłód i kontrastujące z nim wonie cynamonu, spiżu i wanilii, zawsze wyczuwalne, zawsze silne, niemal upajające z nutą czerwonego pieprzu i jałowca.
Umiejętności: Posiada znakomite wyszkolenie bojowe oraz jeździeckie. Potrafi posługiwać się magią na zadowalającym poziomie, gnąc się jednak w stronę czarnej mocy. Jest świetną łuczniczką i właśnie tym niebywałym talentem kierowała się wybierając swoje miejsce w hierarchii Zakonu. Niezwykle bystra, pojętna.
Broń: Czarny Łuk Ser'avir, którego historia i pochodzenie pozostają tajemnicą. Jednoręczny, smukły miecz, zwany Merglinem.
Zdolności specjalne: Na razie pozostają ukryte, choć najstarsze dęby lasu Heligrindzkiego szumią o naznaczonym, płomiennym dziecku.
Charakter: Trudny. Nie da się go jednoznacznie określić. Jej nastroje zmieniają się niczym jesienne niebo. Nieufna. Jednym razem gnie się w takt muzyki, śmiejąc niczym małe dziecko, a innym razem siedzi samotnie, schowana, reagując niebywałą wręcz agresją na nieproszonych gości. Jej oczy zawsze lśnią lekką ironią, a usta znaczy gorzki smak cynizmu. Czasem agresywna, niecierpliwa, nerwowa. Kapryśna niczym młode źrebie. Jej temperament jest równie płomienny jak jej włosy, co zazwyczaj bywa przyczyną wielu problemów. Wierna, choć tylko wtedy, gdy zaufa. Nigdy z poczucia obowiązku. Ma trudności  
z podporządkowaniem się wyższym, choć jest w stanie to zrobić, nie bez niezadowolenia jednak. Uwielbia szukać miejsc, których nie skaziła obecność innych, tych, które dziewicze, dzikie, potrafią zapanować nad jej temperamentem, nie korząc się przed niszczycielską siłą, którą w sobie tłamsi. Wieczorami wertuje stare, pozornie nieprzydatne księgi z wypiekami na twarzy rozszerzając swoją wiedzę, budując tezy i obalając stereotypowe twierdzenia. Uwielbia sprawdzać się w dyskusji z pozornie bardziej doświadczonymi osobistościami, porażka zmuszą ją tylko do ponownej analizy założeń. Potrafi tkwić w jednym ze swych zakamarków kilkanaście dni, nie dopuszczając do siebie nikogo. Marzyć, śnić?
Do sfery miłosnej podchodzi bardzo ostrożnie. Domieszka człowieczeństwa, która trawi jej krew nie pozostawiła ją obojętną na rozkosze cielesne, które przedkłada nad uczucia. Miłość, czy zwykłe przywiązanie to najwyższa nagroda, jaką może obdarować innych, toteż pozostawia je skrzętnie zamknięte w skrzyni kolejnych gorących i krótkotrwałych romansów, jednorazowych przygód, czy zwykłego rozpalonego spojrzenia wyłapującego oczy mężczyzny, który potrafił w jakiś sposób zmącić jej spokój i spowodować rozkoszny dreszcz Płomiennej.
Hierarchia: Łowca, skrytobójca. 
Historia: Pozostaje jej tajemnicą. [W przygotowaniu].


O SMOKU: 
       [LordHannu]
[http://browse.deviantart.com/?qh=&section=&q=black+dragon#/d4ekj79]

Imię: Melathion
Wiek: Młody smok, zbyt młody, aby określić jego role we wspólnym żywocie tych dwóch podobnych, a jakże innych istot. Niedawno dopiero złączony z Płomiennym Dzieckiem.
Płeć: Smoczyca
Rasa: Czarny smok kanionów Kugera'lu.
Opis wyglądu: Potężna, czarna,która mimo swej masy, pozostaje gibka niczym kocie.Wielkie, bystre, ale wyraźnie dzikie oczy lśnią, niczym gwiezdny pył usypany w szklanej kuli. Pazury czarne, niczym grafit i białe kły migoczą, niczym chitynowe pancerzyki chrząszczy w bezgwiezdną noc. Muskularne, ale równocześnie niezwykle zwiewne skrzydła otulone są krwistymi membranami, które są delikatne poruszają się w takt melodii znanej tylko smoczycy, niekiedy słyszalnej, innym razem zupełnie milczącej, ale zawsze wyczuwalnej, unoszącej się niczym mgiełka pachnideł hinduskiej tancerki. W dotyku są miękkie, niczym jedwab, ale gorące, wręcz parzą delikatne dłonie. Sieć czarnych żyłek oplata je nierozerwalną siecią,która migocze i skrzy się jak śnieg. Cały, pokryty matową, czarną łuską, grzbiet pokrywa kościsty grzebień, który kończy się na czubku ogona, niczym zewnętrzny kręgosłup. To jedna ze śmiercionośnych broni smoków z kanionów Kugera'lu. Cały krez, który w razie potrzeby potrafi unieść się ku górze, niczym u zjeżonego kota, zawiera w sobie jad, który paraliżuje ofiarę oddziałując na jej układ nerwowy. Ta neurotoksyna jest jednym z największych broni smoczycy, która skrzętnie ów dar ukrywa, aby posiadać przewagę, która często bywa decydująca w starciu z silniejszym wrogiem. Metaliczna, czarna niczym niebo w październikową noc, gęsta ciecz to znak rozpoznawczy smoków z tych niedostępnych ostępów lasu Heligrindzkiego. Smukły łeb okrywa woalka kolców, które potrafią być równie niebezpiecznie jak szable kłów, wysuwające się z przerażającej paszczy.
Charakter: Ktoś, kto nie ujrzy jej stąpającej wraz z elfką lub też niosącej na swym grzbiecie Płomienną, pomyśli zapewne iż to dziki smok. Głębokie, mroczne, a zarazem niezwykle mocne ślepia lśnią wśród czarnych łusek, niczym bursztyny wśród sadzy, a moc owych ocząt jest niezwykła, bowiem zawiera w sobie całą mądrość, dzikość i piękno smoczego gatunku. Melathion jest bardzo nieufnym smokiem, który reaguje bardzo gwałtownie, pozostawiając po sobie zniszczenie. Pojętna, niezwykle bystra, ale zazwyczaj skąpo dzieląca się swoimi przemyśleniami młoda smoczyca. Odzywająca się niechętnie, choć uważnie śledząca otoczenie, wyrabiająca sobie opinie na podstawie obserwacji. Opiekuńcza w stosunku do Nemeyeth, choć surowa. Bezwzględna dla przeciwników oraz osób zagrażających jej małemu życiu z centrum w oczach elfki. Bardzo rzadko łasi się niczym małe smoczęcie, którym tak niedawno była, figluje, bywa zaczepna i niesforna, wtedy potrzeba silnej osoby, która doprowadzi ją do porządku. Waha się miedzy tymi dwoma torami zachowań, będąc dzięki nim nieprzewidywalna, a co za tym idzie niebezpieczna. 
Umiejętności: Jest znakomitą pływaczką. Świetnie lata, opanowała większość figur i przydatnych zwodów, przeszła szkolenie z rąk najstarszych dębów lasu Heligrindzkiego. 
Zdolności specjalne: Na razie ukryte.
Hierarchia: Łowca, Skrytobójca.
Historia: Związana z jeźdźcem. [W przygotowaniu].

Ashe, Corvus Albus.

6 komentarzy:

  1. *Wraz z nocą przybyły ciężkie, pomrukujące chmury. Powietrze obezwładniało, dusiło. Nad białym zamkiem zawisł cień, chcący pochłonąć jego czystość... Bezskutecznie... Zgrzyt pazurów o bruk. Charakterystyczny, basowy odgłos, zdławiony przy lądowaniu. Ze smolistych nozdrzy buchnęła salwa gorącego powietrza, intensywnie emanującego, marszczącego przestrzeń. Jeździec poklepał po szyi wiekowego gada, po czym sam otarł pot z czoła.* Nie da się żyć... *Sapnęła demonica, sfrunąwszy, trochę niedbale ze smoczego karku. Odetchnęła głęboko i oparła dłonie na kolanach, chcąc odzyskać dech. Mimo, że lubiła ciepłe pogody, ta wieczorna duchota chyba pragnęła wszystkich pozabijać. Po chwili oparła się o bok smoka. Zdawało jej się, że dojrzała ruch gdzieś w okolicach wejścia na Plac Ćwiczeń.
    Mulkher poruszył końcówką ogona, zaintrygowany. Trudno było uwierzyć, na kogo się natknęli. To były jedne z kolejnych zamkowych duchów. Czasem czuło się ich obecność, ale rzadko kiedy pozwalały na to, by je zobaczono.* Kim wy jesteście? *Tak proste i banalne w swej treści pytanie popłynęło ku Płomiennowłosej i Czarnej, pustym, lekkim echem.* "Mieszkacie z nami jakiś czas. Nic o was nie wiemy." *Tonowi jeźdźczyni zaakompaniował potężny, gromki bas Mulkhera.*

    OdpowiedzUsuń
  2. [Napisałam Ci na maila. Almariel]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Coś szwankuje. Wysłałam jeszcze raz, na szeptkamienia.]

    OdpowiedzUsuń
  4. *Na chwilę wejrzenie czarnej smoczycy zetknęło się ze srebrzystą niczym rtęć połacią ślepi Mulkhera. Gad przekrzywił nieznacznie łeb; Melathion była półdzika, każdy zauważyłby te jej na poły kontrolowane, gwałtowne ruchy. Była jak uśpiony wulkan, w którego trzewiach nadal huczy lawa. Na łuskowatych wargach wykwitł nieznaczny uśmiech, uśmiech do odległych wspomnień. Przypominała mu jego samego, wieki temu...* Ale kim naprawdę jesteście...? *Ciche pytanie zawisło w przestrzeni, podzwaniając jeszcze gdzieś w oddali obcym echem, obcym szeptem. Almariel położyła dłoń odzianą w cienką skórzaną rękawicę na przedramieniu smoka i pogładziła lekko, wyczuwając, że towarzysz błądzi po zamierzchłych szlakach przeszłości.* Znamy wasze imiona. Dostarczyłyście dokumenty... Czy przystaniecie na rozmowę w zaciszu zakonnej jadalni? Szklanka zimnej wody dobrze nam zrobi... *Głos demonicy cichł z każdym słowem, jakoby nie miała siły mówić dalej, zmęczona upałem. Jej ciemna skóra nagrzewała się momentalnie, nie mówiąc już o smolistych łuskach smoka. Lodowe spojrzenie kobiety mimo to pozostało intensywne, badało obie postaci, dwie niewiadome.*

    OdpowiedzUsuń
  5. *Odległe pomruki przybrały na sile. W końcu słońce uległo, poczęło zatapiać się w bezmiarze burzowych chmur, wybawicielek, zwiastujących ukojenie dla ziemi. Pierwsza kropla spadła na kocie łby dziedzińca, w momencie, gdy jasne, drewniane drzwi skryły za swymi skrzydłami mieszkańców zamku...*
    *Wysokie i szerokie okna jadalni przedstawiały pełnię majestatu żywiołu, który lada chwila miał krzyknąć swym gniewem. Pierwszy błysk rozświetlił całe południe. Na długim stole przeznaczonym zarówno dla jeźdźców, jak i smoków, już stał dzban zimnej wody, okraszonej cytrusowym sokiem i liściem orzeźwiającego zioła, którego nazwy ani Almariel, ani Mulkher nie znali. Bliska ich znajomość z Aerlin i Sir'cą zaowocowała małą, acz przyjemną umiejętnością dobierania właściwych składników, by uszlachetnić nawet najprostszą potrawę czy napitek. Dwa kubki były napełnione, tak jak i dwie duże misy dla gadów. Almariel wahała się chwilę. Nagle po zdecydowaniu, z jakim przemawiała przedtem, nie pozostał ślad. W końcu zdecydowała się, złapała za koniuszek palca rękawiczki i zsunęła ją z dłoni. Ponowiła czynność przy drugiej ręce. Skóra wychudzonych dłoni, poznaczona gęstą siecią małych i dużych blizn, odznaczających się niezdrowym bielmem na tle granatu, ujrzała światło dzienne. Demonica unikała odkrywania dłoni, jednak nawet w najcieńszych rękawiczkach w takie upały ciężko było wytrzymać. Mulkher dmuchnął gorącym oddechem w jej włosy, w czułym dla gadów geście, próbując dodać jej otuchy. Potem rtęciowe spojrzenie ponownie spoczęło na półdzikiej. Trzynasta i ostatnia...? Z chęcią wysłuchałby tej historii, jednakże nie liczył na jej ujawnienie. Przeżył w Ordach wiele długich lat, widział wiele takich błysków w oczach...* Przewodzimy Ordo już wiele lat... *Zaczęła demonica, ująwszy chłodny kubek w obie ręce.* Wiemy, że wiele par przybywa w takie miejsca, by odnaleźć azyl przed bólem i konsekwencjami przeszłości. Jest to jak najbardziej uzasadniony powód... "...dlatego też nie odbierajcie naszych pytań jako akt wścibstwa. Chcemy wiedzieć, czego potrzeba ogniwom Ordo i znaleźć sposób, by to im zapewnić..." *Dwa głosy splatały się razem w akompaniamencie zgodnego echa.* Dlatego też chcemy was wysłuchać.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Zachęcam do udziału w Sądzie nad Dinigonem i Byronem, post "Domysłów już dość." Almariel]

    OdpowiedzUsuń